Senator KO z Lublina brał udział w strajku przedsiębiorców, który odbywał się w Warszawie. W trakcie manifestacji Bury stanął w obronie jednego z uczestników, który był szarpany przez policjantów. Senator stał obok i chciał uzyskać informację, dlaczego ten mężczyzna jest spisywany.
Po chwili podszedł do niego policjant, podciął mu nogi i przewrócił na ziemię. Następnie Jacek Bury został zaciągnięty do radiowozu. Polityk miał pokazywać legitymację, która świadczy o tym, że jest senatorem.
- Ta legitymacja w Polsce nic nie znaczy. Policja wepchnęła mnie do samochodu, pomimo że legitymowałem się, że jestem senatorem RP. Jesteśmy zatrzymany, koledzy też są zatrzymani za to, że się spotkali - mówił Jacek Bury w filmiku, który zamieścił na Facebooku.
- Byliśmy szarpani i ciągnięci do samochodu policyjnego. Jak za komuny - powiedział senator reporterowi TVN24. - Dostałem uderzenie w nogę, tak, że przyklęknąłem na schodku, a później dostałem uderzenie w plecy. Cały czas mówiłem, że jestem senatorem, trzymałem w ręku legitymację, mówiłem im, że nie mają prawa mnie zatrzymać - dodaje Jacek Bury.
Zupełnie inne zdanie ma policja. - Nikt nie został zatrzymany. Senatorowie posiadają immunitet. Jeżeli tak twierdzi to znaczy, że nie podaje prawdy. Wszedł do radiowozu sam i nie chce go opuścić, pomimo próśb policjantów - mówi Onetowi nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji.