„Proszę wytłumaczyć, gdzie jest sens trzymania odległości 2 m na ulicy między małżeństwem, skoro w domu śpię z żoną w jednym łóżku. Przecież jedno zaprzecza drugiemu. A jeśli coś wprowadzacie, to przeanalizujcie, czy to na pewno ma sens i chodzi o bezpieczeństwo społeczeństwa, czy o to, żeby zarobić jak najwięcej na mandatach, bo jeśli tak, to wtedy zmienia postać rzeczy i jakiś sens ma” - zadał pytanie szefowi rządu jeden z internautów w czasie sesji Q&A w mediach społecznościowych.

Premier w odpowiedzi „ponad wszelką wątpliwość” zapewnił w pierwszej kolejności, że nakładane przez służby mandaty za łamanie wprowadzonych ograniczeń mają „wyłącznie cel dyscyplinujący”. - Nie mają najmniejszego znaczenia z punktu widzenia budżetowego. To jest maluteńka kropeleczka w oceanie. Tutaj takiego związku po prostu nie ma - stwierdził.

- Dlaczego zalecamy dystansowanie społeczne również pomiędzy osobami bliskimi? Otóż policjanci nie wiedzą, czy idąca po ulicy para osób to jest mąż i żona, czy dorosły nastolatek, albo 17-latek z ojcem czy matką. I lepiej, żeby ich czas był poświęcany na to, na co potrzebują dzisiaj go poświęcić - czyli weryfikacji osób, które znajdują się w kwarantannach, czy pomoc Straży Granicznej w ochronie naszych granic, albo po prostu dla zapewnienia naszego bezpieczeństwa w czasach zarazy, w czasach koronawirusa - odpowiedział internaucie Morawiecki.

- I dlatego proszę bardzo, tam gdzie można, to utrzymujmy ten dystans społeczny, ten dystans półtora-dwumetrowy, bo dzięki temu ułatwiamy pracę policji - zaapelował premier. Podziękował też pracownikom służby zdrowia i policjantom za wykonywaną przez nich „bardzo ciężką pracę”.