Amerykanin umiera coraz młodziej

Życie w USA skracają narkotyki, alkohol, frustracja.

Aktualizacja: 26.12.2017 17:43 Publikacja: 26.12.2017 17:27

Amerykanin umiera coraz młodziej

Foto: stock.adobe.com

Korespondencja z Nowego Jorku

Oczekiwana długość życia Amerykanów zmalał drugi rok z rzędu. – Nie lubię wywoływać paniki, ale to znak ostrzegawczy. Nadużywanie narkotyków to problem zdrowia publicznego, z którym trzeba coś zrobić – mówi Robert Anderson z National Center for Health Statistics (NCHS).

Spadek szacowanej długości życia to niepokojący trend, bo współczynnik ten określa kondycję zdrowotną całego narodu. – Daje ogólny wzgląd w to, co się dzieje – tłumaczy Anderson.

Współczynnik określający, jak długo przeciętny obywatel może żyć, od pół wieku wzrastał. W latach 60. oczekiwana średnia życia mieszkańca Ameryki wynosiła 70 lat, a 50 lat później – już 79. Spadki się zdarzały, ale były niewielkie i jednorazowe. Ostatni odnotowano w 1993 r. i spowodowany był epidemią AIDS.

Jak wynika z najnowszych analiz, współczynnik długości życia w USA spadł najpierw z 78,9 w 2014 r. do 78,7 roku w 2015, potem do 78,6roku. – Dla jednostki to niewiele, ale gdy mówimy o całej populacji, to robi się z tego pokaźna liczba – twierdzi ekspert z NCHS.

Tym razem głównym sprawcą skracania życia nie są ataki serca u emerytów. Ci akurat żyją coraz dłużej. Ogólny spadek współczynnika długości życia Ameryka zawdzięcza 10-proc. wzrostowi zgonów wśród młodych, w grupach wiekowych 15–24 czy 25–34 lat, spowodowanych przedawkowaniem opioidów.

Tylko w ubiegłym roku narkotyki uśmierciły ponad 63,6 tys. ludzi – prawie cztery razy tyle co w 1999 r. Ponad 3/4 tych zgonów spowodowało przedawkowanie heroiny, silnych leków przeciwbólowych na receptę oraz ostatnio fentanylu – syntetycznego opioidu 50 razy silniejszego niż heroina. Ten i inne syntetyczne opioidy, np. metadon, uśmierciły w ub.r. prawie 20 tysięcy ludzi – dwa razy więcej niż w poprzednim.

Wzrost jest na tyle niepokojący, że w październiku prezydent Donald Trump ogłosił epidemię opioidową publicznym stanem zagrożenia zdrowia. Zdaniem Arun Hendi, socjolog i demografa z University of Southern California, „powinno się odciąć napływ narkotyków na rynek amerykański, w szczególności heroiny i fentanylu”.

Niektórzy badacze twierdzą, że zgony spowodowane epidemią opiodową to tylko część większego problemu. Między innymi wzrasta też liczba zgonów spowodowanych nadużywaniem alkoholu.

– Przyczynia się do tego wiele czynników, w tym np. znikanie dobrze płatnych miejsc pracy, brak bezpieczeństwa zatrudnienia, brak świadczeń socjalnych. To wszystko buduje poczucie frustracji i beznadziei. To też powód, dla którego ludzie np. nie zakładają rodzin – mówi Case, zwracając uwagę, że bez dobrej pracy, bez wsparcia rodziny ludzie szukają sposobów pocieszenia lub zapomnienia.

– W rezultacie zgony spowodowane przez narkotyki, samobójstwa, alkohol tak naprawdę wynikają z tego, że Amerykanie nie mają poczucia bezpieczeństwa i stabilności – tłumaczy Anne Case, ekonomistka z uniwersytetu Princeton, która zajmuje się zjawiskiem „zgonów rozpaczy”.

Społeczeństwo
Walka z gwałtami zakończyła się porażką. Władze zamykają więzienie w USA
Społeczeństwo
5 milionów osób o krok od śmierci głodowej. Kryzys humanitarny w Sudanie
Społeczeństwo
Szefowa niemieckiego MSW: Ponad 700 zatrzymanych przemytników ludzi
Społeczeństwo
Roberto Cavalli nie żyje. Jego ekstrawagancki styl był uwielbiany przez gwiazdy
Społeczeństwo
Oscar Pistorius po wyjściu z więzienia nie może znaleźć pracy. "Zbyt toksyczny"