Potrzeba wirtualnej akceptacji rodzi problemy

- Niektórzy co 5 minut udostępniają zdjęcia potrawy, którą akurat jedzą. Często są to ludzie, których samoocena jest nie tyle niska, ile mało stabilna, niepewna - mówi Jakub Kuś, psycholog nowych technologii z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu

Aktualizacja: 27.12.2016 19:04 Publikacja: 26.12.2016 16:54

Potrzeba wirtualnej akceptacji rodzi problemy

Foto: 123RF

"Rzeczpospolita": Przeglądanie mediów społecznościowych w święta Bożego Narodzenia może zdecydowanie pogorszyć nam samopoczucie – ostrzegają naukowcy z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Szczególnie niebezpieczne jest bierne przewijanie zdjęć z „perfekcyjnego” życia naszych znajomych...

Jakub Kuś: Zacznijmy od tego, że jeśli ktoś dużo buszuje po sieci w święta, to może oznaczać, że czuje się w święta samotny, bo na przykład nie ma dobrego kontaktu z rodziną. Taka osoba może być szczególnie wrażliwa na wyreżyserowane, wystudiowane sesje zdjęciowe, na których ludzie wyglądają na bardzo szczęśliwych. A takich sesji w święta Bożego Narodzenia jest ponadprzeciętnie dużo.

Nie wszyscy jednak wrzucają w Wigilię fotki znad świątecznego stołu. Komu zależy na takiej autoprezentacji?

Rzeczywiście, niektórzy co 5 minut udostępniają zdjęcia potrawy, którą akurat jedzą. Często są to ludzie, których samoocena jest nie tyle niska, ile mało stabilna, niepewna. Badawczo można to nazwać rozedrganą cyfrowo samooceną. Takie osoby cały czas potrzebują potwierdzenia tego, jak same siebie oceniają. Dlatego zwracają się do innych ludzi po pochwały, po specyficzny wirtualny poklask.

Czyli po tzw. lajki. Co taki lajk oznacza?

Jesteś w porządku, dobrze spędzasz święta, masz piękny dom, wspaniałą rodzinę itd. Niektórzy ludzie mają wielką potrzebę takiej wirtualnej akceptacji. Jeśli ktoś kompletnie nie potrzebuje takiego potwierdzenia w oczach innych, to po prostu podobnych zdjęć nie wrzuca.

Tylko że w dzisiejszych czasach taka wirtualna wizytówka bardzo pomaga w życiu. Nie tylko zawodowym, ale i społecznym. Kto o to nie dba, ten traci...

Niestety, trochę prawdy w tym jest. Tylko pytanie, czym tak naprawdę jest ta strata. Wrzucanie „perfekcyjnych” zdjęć to nadmuchiwanie bańki wizerunkowej. A bańki mają to do siebie, że potrafią w niespodziewanych momentach pęknąć. Jeśli nasz kreowany w sieci wizerunek zacznie się mocno rozmijać z tym, jacy jesteśmy naprawdę, jaki mamy charakter, osobowość, to w konfrontacji pozainternetowej może nam to zrodzić wiele problemów.

Skąd wzięła się ta potrzeba kreowania swojego wizerunku?

To tendencja, która na Facebooka i podobne portale przenika
z portali zawodowych, jak np. LinkedIn. Wielu ludzi zaczyna traktować swój profil jako osobistą wizytówkę. Ten trend jest coraz silniejszy, wydaje się, że raczej nie ma już od niego odwrotu. To, co prezentujemy w internecie, można określić mianem publicznej przestrzeni prywatnej. To elementy naszego prywatnego życia, które z pełną premedytacją upubliczniamy innym.

"Rzeczpospolita": Przeglądanie mediów społecznościowych w święta Bożego Narodzenia może zdecydowanie pogorszyć nam samopoczucie – ostrzegają naukowcy z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Szczególnie niebezpieczne jest bierne przewijanie zdjęć z „perfekcyjnego” życia naszych znajomych...

Jakub Kuś: Zacznijmy od tego, że jeśli ktoś dużo buszuje po sieci w święta, to może oznaczać, że czuje się w święta samotny, bo na przykład nie ma dobrego kontaktu z rodziną. Taka osoba może być szczególnie wrażliwa na wyreżyserowane, wystudiowane sesje zdjęciowe, na których ludzie wyglądają na bardzo szczęśliwych. A takich sesji w święta Bożego Narodzenia jest ponadprzeciętnie dużo.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum
Społeczeństwo
Afera Collegium Humanum. Wątpliwy doktorat Pawła Cz.
Społeczeństwo
Cudzoziemka urodziła dziecko przy polsko-białoruskiej granicy. Trafiła do szpitala