O rozstrzygnięcie tej bardzo praktycznej kwestii dotyczącej spadków zwrócił się do Sądu Najwyższego Sąd Okręgowy w Gliwicach.
To, że prawo nie radzi sobie ze złymi spadkami, a dalsi krewni muszą się nimi zajmować, choć nie mają na nie ochoty, już sygnalizowaliśmy w „Rzeczpospolitej".
Trudne dziedziczenie
Problem polega na tym, że gdy uprawniony do spadku w pierwszej kolejności, np. syn, odrzuca spadek, wtedy w jego miejsce wchodzą jego dzieci, a jeśli ich nie ma lub odrzucą spadek, do gry wchodzi rodzeństwo, ewentualnie jego dzieci itd.
Spadek można odrzucić w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym spadkobierca dowiedział się o powołaniu do spadku, składając oświadczenie przed notariuszem lub w sądzie rejonowym. Opłata nie jest wysoka – 50 zł, ale wszystko wymaga fatygi, na dodatek można przegapić termin. Zarówno go przekroczyć, jak i złożyć oświadczenie za wcześnie. I to jest kolejny problem. Nieskuteczne odrzucenie spadku oznacza bowiem jego przyjęcie z dobrodziejstwem inwentarza, z czym łączy się szereg obowiązków związanych z koniecznością rozliczenia długów spadkowych.
To przytrafiło się rodzinie C. – małoletnim Wiktorii i Julii, dalszym krewnym (wnukom) zmarłego, w których imieniu matka Ewa C. chciała odrzucić spadek, ale Sąd Rejonowy oświadczenia nie uznał, stwierdzając, że jest przedwczesne. Małoletnie nie są jeszcze spadkobiercami, mimo że ich matka i dziadek spadek wcześniej odrzucili, ale też nieskutecznie, gdyż uczynili to, zanim odrzucił spadek wnuk zmarłego, też małoletni.