Polityka Mateusza Morawieckiego jest zbyt miękka względem UE?

Jest zasadnicza różnica w spojrzeniu Mateusza Morawieckiego i moim, a co za tym idzie Solidarnej Polski, na postępowanie UE. Premier jest zwolennikiem szukania kompromisów, a my uważamy, że unijna agresja powinna się spotykać z twardą odpowiedzią.

Beata Szydło lepiej rozumiała potrzebę reformy w wymiarze sprawiedliwości?

Na początku rządów Zjednoczonej Prawicy nasza polityka wobec UE była twardsza, co podobało się naszemu elektoratowi. Stąd m.in. wzięła się popularność Beaty Szydło. Trzeba jednak pamiętać, że to Unia prowadzi wojnę polityczną z Węgrami i Polską, a nie odwrotnie. Bierze się to stąd, że nasza agenda w sferze wartości i wizji UE jest sprzeczna z europejskim mainstreamem, w tym głównie z niemiecką wizją. Dążenia Brukseli i największych państw europejskich zmierzają do tego, by tworzyć wspólne federacyjne państwo i zacierać różnice kulturowe. Dlatego wprowadza się uchodźców, propaguje ideologię LGBT i gender. Na przeszkodzie stają dwa państwa: Polska i Węgry. Jesteśmy ofiarą brutalnej politycznej napaści unijnych instytucji. Węgrom właśnie zablokowano fundusze na walkę ze skutkami pandemii, wykorzystując pretekst. Nawet jeśli Polska zgodzi się na dyktat UE w kwestii sądownictwa, to Unia znajdzie inny powód, by znów straszyć nas odebraniem pieniędzy i wymuszać ustępstwa w innych dziedzinach. Sprawę polskiego sądownictwa eurokraci traktują instrumentalnie. Ta świadomość, wyjaśniająca kontekst i genezę napaści eurokratów na Polskę, umyka uwadze wielu obserwatorów. A tu właśnie leży klucz do zrozumienia, co i dlaczego dzieje się w naszych relacjach z Unią Europejską. Gdyby to rząd PO wprowadzał identyczne zmiany, Unia byłaby zupełnie głucha na protesty nadzwyczajnej kasty. Sprawę reformy polskiego sądownictwa miałaby w głębokim poważaniu.

 A jeśli Polska zaakceptuje orzeczenie TSUE, to pozostanie pan w rządzie?

Jest granica kompromisu. Mówi się, że reforma wymiaru sprawiedliwości nie przynosi efektów, ale przecież ona została zablokowana cztery lata temu. Podstawą definicji naszych interesów i pozycji w UE musi być zasada, że Polacy i Polska nie mogą być traktowani gorzej niż inni. Jeżeli zgodzimy się na to w sprawach sądownictwa, to doprowadzimy do podobnego traktowania nas w każdej innej sprawie. Będą równi i równiejsi, lepsi i gorsi. Interesy finansowe, gospodarcze, także kulturowe jednych będą traktowane z respektem, a inni będą sprowadzani do podrzędnej roli. Tej granicy nie można przekraczać. Zgoda na orzecznictwo TSUE prowadzi do segregacji państw i obywateli.

Cała rozmowa Jacka Nizinkiewicza ze Zbigniewem Ziobro w jutrzejszej „Rzeczpospolitej” i na rp.pl


Współpraca: Karol Ikonowicz