Środowe nominacje zmienią z pewnością atmosferę w SN, bo nowi i starzy sędziowie będą urzędować obok siebie i wspólnie prowadzić sprawy.
Nowy nabór do SN oznacza, że spełniony jest formalny wymóg przystąpienia „niezwłocznie", jak mówi ustawa o SN, do wyboru pierwszego prezesa tego sądu, w miejsce przesuniętej w przyspieszony stan spoczynku prof. Małgorzaty Gersdorf. Powołanie otworzy drogę do wyborów czterech prezesów poszczególnych izb SN, w tym dwóch nowych: Kontroli Nadzwyczajnej oraz Dyscyplinarnej. Tylko Izba Cywilna ma prezesa – Dariusza Zawistowskiego, który zastępuje I prezes.
Do wyboru pięciu kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa SN wymagana jest obecność na Zgromadzeniu Ogólnym SN co najmniej 80 sędziów. Do tej pory było ich w SN 59 (bez prof. Gersdorf), ale z powołanymi w środę jest ich 86.
Może być pewien problem z kworum na zgromadzeniu, gdyż powinno być tam co najmniej 2/3 z każdej z pięciu izb SN, a w trzech starych (Cywilnej, Karnej i Pracy) większość mają poprzedni sędziowie. W razie niepowodzenia pierwszego podejścia zwołuje się kolejne posiedzenie i wtedy wystarczy obecność 54 sędziów. Trzeba pamiętać, że obowiązkiem sędziego jest uczestniczyć w zgromadzeniu, więc obawy są może nieuzasadnione.
Raf nie ma przy głosowaniu nad kandydatami. Każdy sędzia ma tylko jeden głos, a muszą wybrać pięciu, więc jest niemal pewne, że znajdzie się wśród nich kandydat wybrany przez nowych sędziów. Decyzja, kogo wskazać z piątki kandydatów na sześcioletnią kadencję, należy do prezydenta.
Po wyborze pierwszego prezesa SN do wyborów kandydatów na swoich prezesów winny przystąpić poszczególne izby. Odbywa się to na podobnych zasadach, tyle że zgłaszają prezydentowi po trzech kandydatów, z których wybiera on prezesa na trzyletnią kadencję.