Do tej pory sędziowie w Polsce korzystali z różnych służbowych adresów e-mailowych. W wysyłanych przez nich wiadomościach i załącznikach znajdowały się często projekty rozstrzygnięć, syntezy narady (objętej tajemnicą sędziowską), dane osobowe itd. E-mail wychodzący od sędziego trafiał bezpośrednio do adresata. Teraz się to zmieniło. E-mail wysłany przez pracownika sądu trafia na serwer Centrum Informatyzacji Sądownictwa, tam sprawdzane są dane adresata i nadawcy oraz pod kątem wirusowym zawartość e-maila i załączników. Dopiero potem trafia do adresata.
– Problem w tym, że przez cały czas e-mail może być dostępny dla Departamentu Informatyzacji Sądownictwa, a ten mieści się w Ministerstwie Sprawiedliwości. Można go więc przeczytać, skopiować itd. – mówią sędziowie. Dla tych, którzy zechcieliby „śledzić" pocztę konkretnego nadawcy, dostępne są też pełne dane nadawcy – imię, nazwisko, funkcja oraz czas logowania do systemu.
Czytaj także:
Służbowe e-maile sędziów pod nadzorem Ministerstwa Sprawiedliwości? Resort zaprzecza
To niejedyny problem. MS wdraża też tzw. centralną usługę katalogową, dzięki której cała zawartość serwerów będzie technicznie możliwa do obejrzenia przez centralnych administratorów – niewykluczone, że także z MS.