Sędzia Jarosław Gwizdak: Czas na przymiarkę do wyjścia z systemu

Będę tęsknił za stabilizacją zmieszaną z wolnością, ale nie za skansenem w sądach – mówi Wojciechowi Tumidalskiemu sędzia Jarosław Gwizdak, były prezes Sądu Rejonowego Katowice-Zachód, Obywatelski Sędzia Roku 2015 i znany społecznik, który założył komitet wyborczy i w wyborach samorządowych kandyduje na prezydenta Katowic.

Publikacja: 27.08.2018 08:01

Jarosław Gwizdak

Jarosław Gwizdak

Foto: materiały prasowe

Rz: Ile liczyło najkrótsze uzasadnienie wyroku, który pan wydał?

Jarosław Gwizdak:

Napisałem je na trzy czwarte strony, rozmiarem czcionki 11, z zachowaniem klasycznej triady: część historyczna, czyli czego chciały strony; ustalenia, czyli stan faktyczny, oraz uzasadnienie prawne. Sprawa prosta, skuteczny zarzut przedawnienia podniesiony przez pozwanego. Właściwie najważniejsze były dwie daty: wymagalności roszczenia i wniesienia pozwu, a okres przedawnienia sąd sobie policzył, opierając się na przepisach.

Czytaj także: Sędzia Jarosław Gwizdak chce zostać prezydentem Katowic

A jak obszerne są klasyczne uzasadnienia wyroku?

Stykam się z reguły z kilkoma, a nawet kilkunastoma stronami uzasadnień, w cywilistyce na szczęście rzadkością są kilkudziesięciostronicowe uzasadnienia, zwyczajne w sprawach karnych.

Dlaczego tak jest?

Z kilku powodów. Orzecznictwo i poglądy komentatorów są coraz bogatsze, więcej jest np. odniesień do prawa europejskiego. Po drugie, odpowiednikiem „ostrożności procesowej" pełnomocników, czyli ścisłej dbałości o interes klienta i możliwość realizacji jego uprawnień także w odwołaniu od wyroku, jest „ostrożność procesowa" sądu, częsty lęk przed zmianą czy uchyleniem wyroku. Wtedy pisze się w uzasadnieniu dużo i gęsto. Omawia się wszystko, co ewentualnie może przyjść na myśl odwołującemu się. Wreszcie dostęp do baz orzecznictwa i literatury kusi do korzystania z opcji „kopiuj – wklej".

To dobrze czy źle?

Z mojego punktu widzenia źle. Gubimy istotę, przegadujemy ją. Kryjemy się za metajęzykiem i tradycyjnie ludzie nie wiedzą, co sąd do nich mówi ani pisze. Sprawy o zapłatę kilku tysięcy złotych nie wymagają uzasadnienia o rozmiarach pracy licencjackiej.

Jak to zmienić?

Mówić do ludzi po ludzku, po polsku i prosto. Czerpać wzory z Twittera z jego limitem znaków. Sprowadzać pointę rozstrzygnięcia do esemesa, bo już wielcy pisali na serwetkach, a Hemingway napisał wzruszające opowiadanie w sześciu słowach. Można.

Jak to jest przecierać szlaki między sędziami a społeczeństwem?

To wielka lekcja, zwłaszcza dla mnie, jeśli to ja mam je przecierać. Dokonując tych „audytów" sądu czy to na wózku inwalidzkim, czy z seniorami, pozyskiwałem niesłychanie ważny materiał do przemyśleń i zmian. Dzięki historii z wózkiem inwalidzkim, gdy po zakończeniu remontu sądu zaprosiłem szefa fundacji osób niepełnosprawnych, byśmy obaj przemierzyli ten gmach na wózkach, zobaczyłem rzeczy, których normalnie bym nie widział. Na przykład, że gdy się siedzi na wózku i chce przejechać przez próg albo podjechać do biurka, to jest ono na takiej wysokości, że trudno po coś sięgnąć. To jest wszystko niezwykle ważne, a moją pasją jest audytowanie sądu z punktu widzenia jego użytkownika, obywatela. Dobrą robotę robią tu przecież takie instytucje jak fundacja Court Watch, która bada – nie wchodząc w merytoryczne sprawy orzecznictwa – czy osoby są w sądzie wysłuchane i jak są traktowane. Podobnie z seniorami – formularz urzędowego druku jest dla nich nieczytelny, bo wydrukowany czarnym tuszem na szarym papierze i wywieszony w gablocie. Więc niby wymóg spełniono, ale niefunkcjonalnie.

Komunikacji między sądem a obywatelem ciągle brakuje, to paradoks, że przybywa nam technologii, a nie korzystamy z nich świadomie i celowo. Dla mnie przełomem był udział w spektaklu teatralnym, później konferencja Tedx, symulacje rozpraw na festiwalach i tak jakoś poszło.

Czego najbardziej brakuje w tej komunikacji?

Nawiązania relacji, wysłuchania obywatela, wyjścia poza rzeczywistość sali rozpraw. Społecznej wrażliwości wychodzącej poza rozstrzyganie spraw. Ale może to mój idealizm i projekcja roli sędziego i trzeciej władzy.

Czy w obecnie funkcjonującym systemie da się więcej osiągnąć?

Nie jestem chyba właściwym adresatem tego pytania. Niestety, nie widzę całościowej strategii działania wymiaru sprawiedliwości. Doraźne akcje związane np. z zaostrzeniem polityki karnej i wymiana prezesów sądów nie pozwalają na przyjęcie, że jest jakaś większa idea czy wizja na najbliższe lata czy dekadę. Nie ma czytelnego założenia, że sąd odzyska zaufanie, a przy okazji stanie się istotnym uczestnikiem społecznej debaty. Paradoks, bo rozstrzygamy kilkanaście milionów spraw obywateli, a wciąż mówimy szeptem.

Co trzeba zmienić w sądach, żeby naprawdę odczuli to zwykli obywatele?

Na razie mamy działanie stricte kadrowe. Ministerstwo wymienia prezesów. Może za kilka-kilkanaście lat ci ludzie okrzepną i będą dobrze zarządzać sądami. Ale muszą się dopiero nauczyć. Nie wiem, czy zawsze warto po trzech przegranych meczach wymieniać trenera drużyny. Powinniśmy zastanowić się nad kognicją sądów. Czy wszystkie wykroczenia powinny tam trafiać? Sprawy o zapłatę 100 zł? Pomysł sędziów pokoju jest wart rozważenia. W sądach powinny zostać sprawy sporne. I czas skończyć ze skansenem, mówmy wreszcie o kontakcie z sądem przyszłości: przez Facebook, przez Twitter. Czemu nie?

Właśnie wkracza pan na ścieżkę, z której trudno o powrót do sądzenia. Nie żal?

Wszystko okaże się w kilku perspektywach czasowych. Najbliższa to kampania wyborcza, mnóstwo zadań związanych z rejestracją, zgłoszeniem komitetu, czyli sprawnością organizacyjną. Wynik wyborów jest wielką niewiadomą. Mam tego świadomość. Jeśli wyborcy obdarzą mnie zaufaniem, powierzą kolejną życiową misję, będę zaszczycony. Jeśli nie, zapewne wrócę za stół, a z togi raczej nie wyrosnę.

Czego najbardziej żal, a za czym wcale nie będzie pan tęsknić?

Bardzo trudne pytanie. Żal pewnej stabilizacji zmieszanej z wolnością, bo to istota urzędu szeregowego sędziego. Ale takiej stabilizacji, rutyny również mi nie żal, bo mam energię i temperament lubiący zmiany, działanie, aktywność. Jako prezes starałem się działać na wielu dotychczas nieznanych polach, wychodzić ze strefy komfortu. Nie każdy eksperyment się powiódł.

Nie będę tęsknił za elementami skansenu w wymiarze sprawiedliwości i pseudoreformami, wspomnianym brakiem wizji. Nie będę tęsknił za niezmiennym, liczącym kilkaset spraw referatem w mojej szafie. Nie będę tęsknił za brakiem wsparcia informatycznego, brakiem należytej obsady sekretariatu i korpusu asystentów. Sytuacja w sekretariatach sądów budzi moje wielkie współczucie.

Co przemawiałoby za pozostaniem w wymiarze sprawiedliwości, a co za odejściem?

Argumentów za pozostaniem jest mnóstwo, przecież wyruszam w nieznane. Chociażby taka mała stabilizacja, strefa komfortu. Swój referat, sala rozpraw, toga. Mały świat wielkich problemów zwykłych ludzi. Odejście... Hirschman, znany amerykański myśliciel, napisał o dwóch możliwych postawach człowieka w sytuacji kryzysowej. Według niego, gdy dzieje się źle, gdy pogarsza się jakość dóbr czy usług lub relacji społecznych, to możliwe są „exit or voice". Zabieranie głosu lub wyjście z systemu. Wydaje mi się, że głos zabierałem dobrych klika lat. W sumie na próżno. No to czas na exit. Przymiarkę do wyjścia.

W czym samorząd lokalny będzie lepszy od sądownictwa?

Wciąż ma sprawczość. Wpływ nie tylko na strony jednego procesu, ale na życie lokalnej społeczności, dzielnicy, osiedla. Budowa kapitału społecznego u samych drzwi... decyzje związane z jakością życia w miejskiej strukturze. Próbowałem zmienić sądy, spróbuję wesprzeć samorządy.

Jakie są prawne uwarunkowania możliwości kandydowania w wyborach przez sędziego?

Jak zwykle, życie jest bogatsze niż wyobraźnia ustawodawcy. Po prostu nie przewidziano, że sędzia może ubiegać się o urząd prezydenta miasta. Radni, posłowie i senatorowie są wymienieni w naszej ustawie ustrojowej. Prezydenci nie. Ale sędzia, co podkreślam, to też obywatel. Posiada bierne prawo wyborcze zarówno do rady miasta, do której startuje, jak i na stanowisko prezydenta. Na czas kampanii wyborczej udziela mu się urlopu bezpłatnego, a w przypadku wyboru zobowiązany jest zrzec się urzędu.

Pierwszym sędzią, który przeszedł do samorządowej polityki, był prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Jest was więcej...

Jest prezydent Szczurek, wicemarszałkini Sejmu Barbara Dolniak, Janusz Wojciechowski... łączy ich przeszłość w togach. Na urząd prezydenta RP kandydował przecież prof. Adam Strzembosz. Nie zapominajmy również o armii sędziów w Ministerstwie Sprawiedliwości – ewidentnie po innej stronie barykady.

KRS pozwala na takie kandydowanie czy nie za bardzo?

Jest powściągliwa, co zresztą zalecała już sędziom w poprzednim kształcie. Wydano stanowisko dotyczące wykładni art 98 § 1 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Dowiedziałem się, że jestem jednak obywatelem, ale jeśli w kampanii pojawią się elementy polityczne, będę miał zaszczyt kształtować orzecznictwo nowej izby SN. Dyscyplinarnej.

O jakie poparcie może pan zabiegać w wyborach, a o jakie nie (o ile faktycznie czegoś nie można)?

Sędziemu wolno mniej. Zwłaszcza w kampanii. Ale być sędzią to także mieć doświadczenie życiowe, doświadczenie wyjścia do ludzi. Nie chcę, żeby sędzia to był dla mnie program „pierwsza i ostatnia praca". Nie wyobrażam sobie poparcia politycznego czy startu z naszych list do rady miasta przez członków partii. Budujemy ruch oddolny, bezpartyjny, obywatelski. Zamierzam chodzić od drzwi do drzwi i tą metodą zabiegać o poparcie.

A gdyby jacyś politycy zechcieli poprzeć pana i pański komitet?

Zobaczymy, jeśli takie poparcie otrzymam. ©?

Rz: Ile liczyło najkrótsze uzasadnienie wyroku, który pan wydał?

Jarosław Gwizdak:

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP