Rzut oka na środową transmisję z posiedzenia TK z zajętymi 5 z 15 foteli sędziowskich.
To był smutny widok. Najważniejszy sąd w Polsce, w jednej trzeciej składu, orzekł, że naszego kraju nie wiążą orzeczenia sądu Unii Europejskiej. I się spod jego władzy uwolnił, jak niegdyś prezydent Andrzej Duda, ułaskawiając nieprawomocnie skazanych szefów CBA. I jak premier Mateusz Morawiecki, wnosząc do TK o taką interpretację unijnych traktatów, by zapewnić wyższość Konstytucji RP. Trybunał uzasadnił wyrok zasadami „lojalnej współpracy" krajów członkowskich ze sobą i z UE. Trudno o większą nielojalność niż upolitycznienie sądownictwa i twierdzenie, że unijne zasady, na które się zgodziliśmy, wchodząc do wspólnoty, znamy lepiej niż TSUE. Dlatego ten wyrok TK poza Polską nie będzie uznawany, a polscy sędziowie będą sędziami unijnymi, np. w sprawach frankowych.
Czytaj też:
Trybunał orzekł - Izba Dyscyplinarna nie mogła być zawieszona
Obowiązek podporządkowania się orzeczeniom TSUE można znieść tylko pozornie, a wszystko może się skończyć karami pieniężnymi (jakimi – widzimy np. po kazusie Turowa) oraz odpowiedzialnością odszkodowawczą państwa wobec osób sądzonych przez zawieszoną Izbę Dyscyplinarną SN. Stało się to jeszcze jaśniejsze po ogłoszeniu przez TSUE, że nakazuje Polsce zawieszenie działalności tej izby nie tylko w sprawach sędziowskich dyscyplinarek, ale także immunitetów.