Jak podaje Onet.pl, dzisiaj po godzinach pracy manifestować będą pracownicy sądów z Łodzi i Krakowa. W przemarszu ulicami miast wspomóc ich mają sami sędziowie, część kuratorów sądowych oraz niektórzy prokuratorzy - bo protestują również pracownicy prokuratur. - Oficjalnie mamy zgłoszonych około 350 uczestników, ale przypuszczam, że będzie ponad pół tysiąca osób - mówi Onetowi Anna Jaromin ze Związku Zawodowego "Ad Rem".
Jak wyjaśnia Jaromin, już teraz wyraźnie widać, jak drastyczna jest skala odejść z zawodu pracownika sądowego. - Tak niskie płace powodują, że doświadczeni pracownicy po prostu odchodzą z sądów i prokuratur do innych zawodów - mówi. - Tylko w latach 2014-2016 odeszło z samych sądów około 17 tys. naszych koleżanek i kolegów, a cała nasza grupa zawodowa liczy 36 tys. osób - wyjaśnia. - Nie mamy danych za lata 2017-2018, jednak przypadki jednostkowe pokazują, że skala jest równie wielka, jeśli nie większa.
Jaromin przywołuje liczby: w jednym z krakowskich sądów liczba umów rozwiązanych przez pracowników w 2015 wynosiła 16 osób, a w 2018 - już 34, czyli ponad dwa razy więcej. - I ja powiem szczerze, że nieszczególnie się temu dziwię, skoro w jednym z krakowskich sądów na około 260 urzędników, około stu pobiera wynagrodzenie zasadnicze w przedziale między 2300 - 2900 zł brutto miesięcznie - mówi.
- Znana sieć sklepów spożywczych oferuje wynagrodzenia dla nowych pracowników zaczynające się od kwoty 3200 zł brutto. Problem w tym, że w dyskoncie można pracować bez doświadczenia, w sądzie się nie da - podkreśla.
Podobna manifestacja oraz przejście ulicami zaplanowali pracownicy sądów z Łodzi. - My najzwyczajniej w świecie mamy już dość tego głodowania od pierwszego do pierwszego i tego lekceważenia nas przez rządzących - mówi Onetowi pani Monika, pracownica jednego z łódzkich sądów.