Bartłomiej Starosta: Tych nazwisk na liście poparcia KRS się spodziewałem

Ci, którzy poparli kandydatów do KRS, nie powinni obawiać się hejtu ze strony sędziów, ale muszą się liczyć z dezaprobatą – mówi sędzia Bartłomiej Starosta, szef prezydium Forum Współpracy Sędziów.

Aktualizacja: 14.02.2020 06:17 Publikacja: 13.02.2020 19:10

Bartłomiej Starosta: Tych nazwisk na liście poparcia KRS się spodziewałem

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodkowski

W internecie krąży lista nazwisk sędziów, którzy udzielili poparcia kandydatom do Krajowej Rady Sądownictwa. To wciąż nieoficjalna informacja. Są na liście nazwiska, które pana zaskoczyły?

Część zupełnie nie. Spodziewałem się sędziów zgromadzonych wokół instytucji nazywanej dziś Krajową Radą Sądownictwa i takie są. Do przewidzenia byli też zastępcy rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych – i także są. Podobnie jak osoby skupione wokół Ministerstwa Sprawiedliwości, z byłym wiceministrem Łukaszem Piebiakiem na czele, i nowo powołani prezesi sądów.

Sędziów, którzy znaleźli się na liście poparcia, czeka teraz trudny czas w środowisku?

Nie powinni spodziewać się hejtu, choć o takim mówiono, a nawet straszono. Na pewno nie ze strony sędziów. Z dezaprobatą muszą się liczyć. I powinni to przewidzieć, kiedy podpisywali listy poparcia.

Chyba nikt się nie spodziewał, że wokół tych list zrobi się takie zamieszanie. Poza tym niektórzy kandydaci obiecywali podpisującym, że ich nazwiska nie wyjdą na jaw.

Nie znajduję dla nich usprawiedliwienia. Uważam, że popełnili błąd, bo wszyscy wiedzieli, w jakich okolicznościach przerwano kadencje poprzedniej Rady. Przecież to są wykształceni prawnicy. Musieli zdawać sobie sprawę i z tego, że kwestia wyboru sędziów-członków do KRS przez polityków jest niezgodna z konstytucją.

O przynajmniej jednym z obecnych członków Rady wiadomo, że może mieć problemy z wymaganą liczbą podpisów na listach poparcia. Kilka osób już po podpisaniu list, ale jeszcze zanim ruszyła machina wyboru, wycofało swoje poparcie. Powinno się ich brać pod uwagę czy nie?

Uważam, że nie powinno. Wycofanie poparcia jest możliwe, a porównywanie tej sytuacji do wrzucenia głosu do urny – nietrafione. Kandydat powinien mieć poparcie w momencie rozpoczęcia kadencji. Jeśli go nie ma, to znaczy, że nie ma wymaganego poparcia sędziów.

A fakt, że sędzia-członek Rady, którego kłopoty z podpisami dotyczą, sam podpisał się na swojej liście, ma jakieś znaczenie?

To absurdalne, ale z zachowaniem sędziego Macieja Nawackiego, prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie z nadania Zbigniewa Ziobry, mamy pewne, niekoniecznie dobre, doświadczenia. To w jego stylu.

Zna pan już nazwiska, przypuszczenia się potwierdziły. Czeka pan jeszcze na oficjalną publikację list?

Chciałbym, żeby tak się stało. Byłoby to w końcu wykonanie wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zresztą do ujawnienia nazwisk doszło w dość ciekawych okolicznościach. Można mieć zastrzeżenia do ich wiarygodności. Musimy więc poznać je oficjalnie. I dowiedzieć się, ilu konkretnie sędziów poparło konkretnych kandydatów.

Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP