Na blisko 380 sądów powszechnych tylko 11 ma specjalne sale K do przeprowadzania rozpraw zawierających informacje zastrzeżone, poufne, tajne lub ściśle tajne, głównie z podsłuchów – wynika z danych zebranych przez Ministerstwo Sprawiedliwości dla „Rzeczpospolitej".
Luksus z literką K
Co gorsza, tylko cztery mają takie sale na miejscu. To sądy: w Krakowie, Katowicach, Rzeszowie i Warszawie. Reszta ma tzw. prowizorki (sale tymczasowe) lub na odległość, np. sądy apelacji gdańskiej mają salę tajną w... Sądzie Rejonowym w Toruniu (blisko 200 km od Gdańska). W ogóle takich sal nie mają ich sądy w Poznaniu, Szczecinie i we Wrocławiu, które prowadzą wiele spraw na podstawie materiałów niejawnych, głównie bazujących na podsłuchach.
– Stworzenie takiej sali jest nie tylko trudne organizacyjnie, ale i kosztowne – przyznaje prok. Mariusz Marciniak, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
W bardzo obciążonej apelacji warszawskiej jest jedna sala tajna K – w Sądzie Okręgowym w Warszawie. By z niej skorzystać, trzeba czekać kilka miesięcy. Są też dodatkowo dwie sale, tyle że do rozpatrywania spraw tylko o klauzuli poufne i zastrzeżone, oraz jedna dla spraw z klauzulą poufne – w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Pragi-Południe.
O problemie z brakiem sal K przekonał się poseł Maks Kraczkowski, który w czerwcu 2015 r. złożył zażalenie na odmowę wszczęcia śledztwa w głośnej ostatnio sprawie dotyczącej inwigilacji dziennikarzy przez specjalną grupę funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Według doniesień prasowych poseł miał być jedną z podsłuchiwanych osób. Po półrocznym oczekiwaniu na wejście na wokandę w grudniu okazało się, że znowu trzeba poczekać – tym razem na salę K, bo materiały zgromadzone do postępowania zawierają w większości dokumenty niejawne. Termin? Koniec marca.