Panie Profesorze, przez wiele lat był Pan sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego, czyli jednego z najważniejszych sądów w Polsce. Nieoczekiwanie podjął Pan decyzję o wcześniejszym przejściu w stan spoczynku. To była ucieczka, czy tak trudno być dziś sędzią w Polsce?
Zbigniew Kmieciak: Moja decyzja o odejściu z NSA była przemyślana i planowana od jakiegoś czasu. Jestem profesorem uniwersyteckim oraz sędzią, czyli w rzeczywistości wykonywałem dwa zawody. Przychodzi taki czas, kiedy człowiek musi podjąć decyzję co dalej i na czym chce się skoncentrować. Uznałem, że na nauce. Wracając do drugiej części Pani pytania – rzeczywiście w Polsce nie jest dziś łatwo być sędzią i to z wielu powodów. Między innymi dlatego, że sędziowie stali się przedmiotem nagonki, nieuzasadnionej, uwarunkowanej politycznie i wynikającej po części z manipulacji faktami.
A jakie są te fakty?
Fakty są takie, że polski wymiar sprawiedliwości nie różni się znacząco od tego w innych krajach. Gdy chodzi o sprawność, poziom orzekania mieścimy się w europejskiej średniej. Nie sądzę, żeby istniały jakieś poważne przesłanki do przeprowadzania zmian w sądownictwie, w istocie nie instytucjonalnych, lecz personalnych, nazwanych przewrotnie reformą. Były oczywiście podstawy do tego, żeby próbować usprawnić procedury, wprowadzić nowocześniejsze i mniej uciążliwe dla jednostki rozwiązania, a przede wszystkim odciążyć sądy od spraw błahych. Trzeba przy tym pamiętać, że krocząca reforma wymiaru sprawiedliwości jest współcześnie czymś naturalnym. Wymiar sprawiedliwości, tak jak administracja publiczna i inne sektory naszego życia wymagają nieustannych zmian. System ma ewoluować, tymczasem każda rewolucja, zwłaszcza tak źle przygotowana i obliczona na „czystkę kadrową", jest wstrząsem. Dobrze się więc stało, że pod presją zewnętrzną rządzący, przynajmniej na razie, wycofali się z pomysłu krytykowanej powszechnie przez środowiska prawnicze „reformy", w tym przesunięcia w stan spoczynku najbardziej doświadczonych sędziów.
Bo koszty tego przedwczesnego odesłania na emeryturę najbardziej doświadczonych sędziów dwóch najważniejszych sądów w Polsce, czyli NSA i Sądu Najwyższego byłyby ogromne?