A wszystko za sprawą rzeczywistej sytuacji w sądownictwie i rozbudzonych oczekiwań społecznych. Można urządzać akcje bilbordowi, przekonywujące jak to w sądownictwie jest źle, tyle tylko coś trzeba zrobić aby to zmienić. Niezrozumiały spór o reformę Sądu Najwyższego, i Krajowej Rady Sądownictwa, nawet jeżeli kiedyś wygaśnie, nie ostudzi tych oczekiwań. Dla zwykłego obywatela barometrem był i zawsze będzie sąd, który rozpatruje jego sprawy, a tu sytuacja wręcz pogarsza się. I bez wprowadzenia rozwiązań czy działań dotyczących sądownictwa powszechnego może być jeszcze gorzej. Niewypełnione wakaty sędziowskie, a jest ich kilkaset, powodują, że w niektórych wydziałach sądów brakuje nawet 40 proc., a obłożenie sędziowskie przekraczające, tak jak to jest np. w sądzie rejonowym w Wołominie, prowadzi to prostego wniosku, że lepiej nie będzie i taka sytuacja wróci rykoszetem do obywatela, który czeka na rozpatrzenie swojej sprawy.

Zarówno PiS, jak i prezydent w miarę pogorszania się sytuacji w wymiarze sprawiedliwości, będą musieli się z tym liczyć. A imperatywem do wprowadzenia zmian może być rzeczywista społeczna presja na reformy, a nie robienie polityki wokół zmian w ważnych sądowych instytucjach, które jednak nie mają wpływu na sytuacja zwykłych obywateli przed sądem.

Zapraszam do lektury  dodatku „Sądy i Prokuratura".