Czytelniczka „Rzeczpospolitej" była świadkiem wymiany zdań między studentami, którzy przyjechali do Warszawy w ramach programu wymiany studenckiej Erasmus, a kontrolerami w miejskim autobusie.
– Studenci mieli przy sobie tylko legitymacje erasmusowskie, a nie dokumenty wydane przez polską uczelnię. Tłumaczyli, że zapomnieli zabrać je z domu – opowiada Urszula Kaczorowska. – Chciałam pomóc, ale kontrolerzy powiedzieli mi, że to nie moja sprawa.
Traf chciał, że spotkała tych ludzi na drugi dzień. – Okazało się, że kontrolerzy, strasząc policją, zażądali od nich natychmiastowej zapłaty za przejazd bez biletu. A przestraszeni studenci dali im pieniądze – opowiada.
W stolicy kara za brak dokumentu uprawniającego do przejazdu wynosi 196 zł, a jeśli zapłaci się od ręki – 117 zł.
– Kiedyś sama, będąc za granicą, znalazłam się w podobnej sytuacji. Ale tam nikt mnie nie ukarał, tylko wytłumaczono mi, w czym problem. Podpowiedziałam więc studentom, że mogą złożyć reklamację i jeśli przedstawią legitymację z polskiej uczelni, pieniądze zostaną im zwrócone – relacjonuje Urszula Kaczorowska.