Pisz po polsku albo płać

Najpierw kontrolerzy biletów naciągnęli studentów z zagranicy na wysokie kary. A potem było jak u Barei.

Aktualizacja: 20.11.2015 22:22 Publikacja: 19.11.2015 19:42

Pisz po polsku albo płać

Foto: Fotorzepa/Dariusz Golik

Czytelniczka „Rzeczpospolitej" była świadkiem wymiany zdań między studentami, którzy przyjechali do Warszawy w ramach programu wymiany studenckiej Erasmus, a kontrolerami w miejskim autobusie.

– Studenci mieli przy sobie tylko legitymacje erasmusowskie, a nie dokumenty wydane przez polską uczelnię. Tłumaczyli, że zapomnieli zabrać je z domu – opowiada Urszula Kaczorowska. – Chciałam pomóc, ale kontrolerzy powiedzieli mi, że to nie moja sprawa.

Traf chciał, że spotkała tych ludzi na drugi dzień. – Okazało się, że kontrolerzy, strasząc policją, zażądali od nich natychmiastowej zapłaty za przejazd bez biletu. A przestraszeni studenci dali im pieniądze – opowiada.

W stolicy kara za brak dokumentu uprawniającego do przejazdu wynosi 196 zł, a jeśli zapłaci się od ręki – 117 zł.

– Kiedyś sama, będąc za granicą, znalazłam się w podobnej sytuacji. Ale tam nikt mnie nie ukarał, tylko wytłumaczono mi, w czym problem. Podpowiedziałam więc studentom, że mogą złożyć reklamację i jeśli przedstawią legitymację z polskiej uczelni, pieniądze zostaną im zwrócone – relacjonuje Urszula Kaczorowska.

Dalej było jak w filmie Barei. Okazało się, że Zarząd Transportu Miejskiego przyjmie od studenta z zagranicy reklamację, ale wyłącznie napisaną po polsku (dodajmy, że znajomość naszego języka nie jest warunkiem udziału w wymianie studenckiej). Pani z okienka w ZTM, choć mówiła po angielsku, nie chciała pomóc w wypełnieniu druku, twierdząc, że to nie jej zadanie.

– Kontrolerzy zażądali od obcokrajowców pieniędzy od razu prawdopodobnie dlatego, że później trudno od takich osób wyegzekwować te opłaty – mówi nam Igor Krajnow, rzecznik ZTM. – Poza tym żyjemy w Polsce i polski jest językiem urzędowym. Tu nie ma dobrowolności – dodaje.

Podobne kłopoty obcokrajowcy mieliby m.in. we Wrocławiu. – Odwołania od opłaty dodatkowej za jazdę bez biletu przyjmowane są wyłącznie w języku polskim – mówi Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka tamtejszego MPK.

Z tłumaczeniami urzędników nie zgadza się dr Paweł Poszytek, były dyrektor Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, którego częścią jest właśnie międzynarodowy program wymiany studenckiej Erasmus. – Poza ustawą o języku polskim obowiązują nas jeszcze rekomendacje instytucji międzynarodowych, do których należymy. A zalecenia zarówno Rady Europy, jak i Komisji Europejskiej mówią wyraźnie, że każdy kraj członkowski ma w miarę możliwości stworzyć takie warunki, by obcokrajowcy mogli załatwić sprawę w urzędzie. Jeśli ktoś się do tego nie stosuje, to znaczy, że nie zna i nie rozumie obowiązującego prawa – mówi ekspert.

Przypomina też, że w 2010 r. British Council przeprowadził dla warszawskich urzędników szkolenia z obsługi cudzoziemców. To miało pomóc przygotować miasto na piłkarskie mistrzostwa Euro 2012, jedno z najważniejszych wydarzeń promujących Polskę za granicą. – Nie wiem, czemu teraz te standardy nie obowiązują w przypadku kontaktów z przyszłymi europejskimi elitami – dziwi się Poszytek.

Liczba studentów przyjeżdżających do Polski w ramach programu Erasmus sięga kilkunastu tysięcy rocznie. Pociesza więc to, że są miasta, w których potraktuje się ich po europejsku. – Rozpatrujemy także odwołania przesłane w języku angielskim – poinformował nas Marek Gancarczyk, rzecznik krakowskiego MPK.

A co z pechowymi erasmusowcami z Warszawy? Nasza czytelniczka pomogła im wypełnić polskie formularze, więc jest nadzieja, że odzyskają pieniądze.

Czytelniczka „Rzeczpospolitej" była świadkiem wymiany zdań między studentami, którzy przyjechali do Warszawy w ramach programu wymiany studenckiej Erasmus, a kontrolerami w miejskim autobusie.

– Studenci mieli przy sobie tylko legitymacje erasmusowskie, a nie dokumenty wydane przez polską uczelnię. Tłumaczyli, że zapomnieli zabrać je z domu – opowiada Urszula Kaczorowska. – Chciałam pomóc, ale kontrolerzy powiedzieli mi, że to nie moja sprawa.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?