Postawienie przed sądem mimo znacznie ograniczonej poczytalności w chwili napaści i ustalenie, że zgon był skutkiem pobicia – to najmocniejsze punkty aktu oskarżenia przeciwko Tomaszowi J., który odpowie za śmierć legendarnego muzyka.
Robert Brylewski – gitarzysta, kompozytor i współzałożyciel kilku zespołów, został brutalnie pobity w styczniu 2018 r. – cztery miesiące później zmarł. Warszawska prokuratura kilka dni temu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi J., zarzucając mu „spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” poprzez zadanie licznych ciosów rękoma i nogami, co doprowadziło do zgonu muzyka.
Dramat rozegrał się na warszawskiej Pradze. Tomasz J. dobijał się do mieszkania, które kiedyś należało do jego matki, a gdy drzwi otworzył mieszkający tu muzyk, brutalnie go zaatakował. Napaść trwała kilka minut, a sprawca – według śledczych – nie wiedział, kim jest mężczyzna, którego katuje.
– Robert Brylewski doznał bardzo poważnych obrażeń głowy, przebywał w kilku szpitalach, początkowo w stanie śpiączki farmakologicznej. Przez kilka tygodni leczenie odbywało się także w domu. W maju muzyk ponownie trafił do szpitala, gdzie na początku czerwca zmarł – mówi prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Chociaż powiązanie zachowania domniemanego sprawcy z tragicznym finałem w postaci śmierci muzyka wydaje się oczywiste, to od strony dowodowej nie było to łatwe – przyznają śledczy.