Jestem sędzią stanu wojennego - prof. Adam Strzembosz o zmianach w sądownictwie

Nawet 1500 spraw źle osądzonych to zaledwie setna część promila działalności wszystkich polskich sądów - zauważa prof. Adam Strzembosz w rozmowie z Wojciechem Tumidalskim.

Aktualizacja: 18.12.2017 17:40 Publikacja: 18.12.2017 16:21

prof. Adam Strzembosz

prof. Adam Strzembosz

Foto: YouTube

Czy jest jeszcze jakiś sposób, żeby wszystkie strony wycofały się z twarzą ze sporu o sądownictwo?

Prof. Adam Strzembosz: Nie wiem. Ja się tym nie zajmuję. Ja mówię o sprawach najważniejszych.

Czyli jakich?

O tym, że zmiany zaproponowane i uchwalone przez parlament naruszają konstytucję.

Zgadza się pan ze słowami prezesa SN Stanisława Zabłockiego, że to nie będzie już SN, o którym mówi konstytucja?

Oczywiście, że nie. Będą w nim dwie nowe izby i 40 proc. nowych sędziów, kadencja pierwszego prezesa bezprawnie skrócona.

Boli to pana jako twórcę SN odnowionego po 1989 r.?

Nie biorę tego osobiście, bo tu chodzi o nasze państwo.

Jakiś ruch może wykonać władza?

Nie wiem. 10 tysięcy ludzi na ulicach pewnie nie zrobi na niej wrażenia. Milion może by zrobił. W każdym razie ja byłem pod wrażeniem tych tysięcy, które protestowały mimo deszczu.

Premier Morawiecki może coś zmienić?

Nie. On uważa, że w SN są sędziowie stanu wojennego, więc na pewno popiera te zmiany.

A zgadza się pan z tym zdaniem premiera?

W takim razie ja też jestem sędzią stanu wojennego, bo odwołała mnie Rada Państwa 19 grudnia 1981 r., razem z ponad 20 innymi sędziami oraz nieznaną mi liczbą asesorów. Można więc powiedzieć, że w czasie stanu wojennego byłem sędzią. Ale liczy się przecież to, jak kto wtedy orzekał.

To jak z tym było?

Nie wolno nikomu bezrefleksyjnie przyklejać łatki sędziego stanu wojennego. Owszem, byli sędziowie źli. Ale nie tylko. Na mój wniosek prezydent Komorowski nadał odznaczenia państwowe 12 sędziom, którzy w stanie wojennym orzekali w sprawach oskarżonych o naruszenie dekretu WRON i uniewinnili ich. To też są sędziowie stanu wojennego. Sądy działały przecież nawet w czasie okupacji. Sędziowie orzekali w sprawie przestępstw kryminalnych, alimentów i podobnych spraw.

Czy po wojnie coś ich za to spotkało?

A teraz chce się zdemolować Sąd Najwyższy. Ale to dziwna wybiórczość, bo przecież np. Jarosław Kaczyński pisał pracę doktorską u profesora [Stanisława Ehrlicha], który wcześniej był oficerem politycznym na szczeblu brygady – czyli przełożonym niższych rangą oficerów politycznych. A to jakoś nie przeszkadza. Prokurator odznaczany za działalność w stanie wojennym w partii też. A sędziowie przeszkadzają.

Pan jako pierwszy prezes SN po 1989 r. uczestniczył w wybieraniu przez Krajową Radę Sądownictwa sędziów do całkiem nowego SN. Czy mogły się tam znaleźć osoby, które w stanie wojennym nie zachowywały się przyzwoicie?

Mógł się ktoś przemknąć, tego wykluczyć się nie da. Nie mieliśmy wtedy takich materiałów, jakie dziś ma IPN, który może sobie przejrzeć akta osobowe każdego sędziego i akta spraw, w których orzekał. Ale i tak, nawet nie mając tej wiedzy i możliwości, dokonaliśmy wtedy naprawdę dobrego i przemyślanego wyboru.

Kto dominował w nowym SN?

Sędziowie, którzy zachowywali się przyzwoicie, np. w sądach pracy. Krytykując SN po zmianie, krytykowana jest też sędzia Maria Teresa Romer, która przywróciła Jarosława Kaczyńskiego do pracy po tym, jak w stanie wojennym został zwolniony. Peerelowskie prawo przewidywało odwołanie do sędziego od takiej decyzji i sędzia Romer – jak wielu innych sędziów sądu pracy – w latach 80. uchylała takie decyzje.

Planowana reforma sądownictwa nie dzieje się jednak bez przyczyny, bo sądy nie pracują dobrze.

Nikt nie wie, jak sądy pracują, bo nikt od lat dobrze tego nie przebadał. Powinien to zrobić jakiś ośrodek akademicki, wziąć proporcjonalną liczbę orzeczeń z rejonów, okręgów, apelacji, SN – dopiero z tego można wyciągnąć wnioski, czy sądy orzekają prawidłowo, surowo, łagodnie, dobrze czy źle. Dziś tego nie wiemy.

Ale dominują krytyczne oceny.

Gdyby nawet pan Pospieszalski czy inny autor programu telewizyjnego wziął 1500 spraw źle poprowadzonych lub kontrowersyjnie zakończonych, byłaby to setna część promila działalności sądów. Każdy kraj chciałby mieć tak mały odsetek złych wyroków.

Skąd te negatywne oceny pracy sądów?

We wrześniu 2016 r. sądy pozytywnie oceniało 44 proc. Polaków. Teraz oceny są gorsze. A we wrześniu 2016 r. Sejm miał tylko 22 proc. ocen pozytywnych. Ale czy ktoś mówi, że należy go rozwiązać? To absurd.

Swoje nadzieje na wstrzymanie reformy adresuje pan do prezydenta?

On może jeszcze to zawetować. Przysięgał przestrzegać konstytucji. Dodał „tak mi dopomóż Bóg". Jeśli przysięgał, to zapewne uważał, że warto jej przestrzegać. Skoro teraz nie przestrzega, to – żeby uniknąć wielkich słów – nie wypełnia złożonego ślubowania.

—rozmawiał Wojciech Tumidalski

Prof. Adam Strzebosz był I prezesem Sądu Najwyższego w latach 1990–1998, jest kawalerem Orderu Orła Białego

Czy jest jeszcze jakiś sposób, żeby wszystkie strony wycofały się z twarzą ze sporu o sądownictwo?

Prof. Adam Strzembosz: Nie wiem. Ja się tym nie zajmuję. Ja mówię o sprawach najważniejszych.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?