Serial "Prawo Agaty" pomógł wizerunkowi adwokatów

Nikt nie przysłużył się tak adwokatom jak dziewczyna z serialu.

Aktualizacja: 22.04.2017 12:45 Publikacja: 22.04.2017 10:00

Agnieszka Dygant wciela się w rolę pani adwokat w serialu "Prawo Agaty"

Agnieszka Dygant wciela się w rolę pani adwokat w serialu "Prawo Agaty"

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki RB Roman Bosiacki

Agata dzień zaczyna jak my wszyscy, tj. bezkompromisowo – zjedzeniem kawałka banana, przegryzieniem mandarynki i rozczochranymi włosami. Szybciej jednak niż przeciętny śmiertelnik i z pewnością o niebo sprawniej niż przeciętna śmiertelniczka potrafi doprowadzić się do ładu, schludnie ubrać, przejechać pół miasta i z biegu przystąpić do lektury opiniowanej przez nią (jak należy przypuszczać) umowy. Wprawdzie zaczyna od strony siódmej, ale prawdopodobnie wcześniejsze fragmenty nie były ciekawe – to raz, a dwa – czasu ma niewiele. Za niespełna pół godziny protokolant wywoła sprawę, na którą musi się stawić.

Po rozprawie jednym rzutem oka na dokumenty Agata diagnozuje sytuację związków zawodowych w firmie, którą reprezentowany przez nią ubezpieczyciel ma objąć ochroną. Niemożliwe? Nie, takie rzeczy zdarzają się każdemu adwokatowi. Nie każdy zaś ma odwagę, wzorem Agaty, zaparkować auto bezpośrednio pod drzwiami sądów w alei Solidarności. Agata ma tę moc!

Pani mecenas marszobiegiem pokonuje korytarze Sądu Okręgowego, wchodzi na salę rozpraw z togą na przedramieniu i dzwoniącym telefonem, czym wywołuje zniecierpliwienie Sądu, siada w miejscu przeznaczonym dla publiczności, co pozwala przypuszczać, iż udała się na ogłoszenie wyroku w sprawie, której nie prowadziła, w przeciwnym bowiem razie usiadłaby po bożemu, po jednej lub drugiej stronie sali. To jednak detale.

Najważniejsze jest bowiem to, iż Sąd ogłasza wyrok: oddala powództwo Magdaleny Niewczas, co wykłada zgromadzonym profesjonalistom na język potoczny. Adwokat bądź co bądź też człowiek – nie zawsze ma zdrowie słuchać monotonnego prawniczego wywodu. Sąd nie poucza adwokatów o prawie złożenia wniosku o pisemne uzasadnienie wyroku i terminie wniesienia apelacji – uff, na sali zgromadzili się najpewniej najlepsi z najlepszych w swoim fachu, tj. tacy, co wiedzą.

Młoteczek. Sąd wstaje, reszta zgromadzonych robi co bądź, stoi, siedzi lub wychodzi. Powódka płacze.

Jako że życie adwokata nie kończy się na pracy, zgodnie z zasadą, iż czas to pieniądz, Agata, mając na uwadze, iż wieczorem czeka ją randka z narzeczonym, przebiera się w ciągu dnia na tę okoliczność. W halce odsłaniającej jej zgrabne plecy idzie na służbowe spotkanie, którego przebieg stanowi dodatkowy sukces na liście innych sukcesów tego dnia.

Agata Przybysz jest śliczna, miła, ludzka, skuteczna w pracy, świetnie zorganizowana, a jej zęby nie czernieją od czerwonego wina, co samo w sobie stanowi wartość nie do przecenienia. Agata jest kompletna we wszech wymiarach, idealna pod każdym względem. Najpewniej z tego właśnie powodu istnieje wyłącznie za sprawą szklanego ekranu.

Równocześnie jednak, niezależnie od tego, że w opinii większości profesjonalnych prawników serial „Prawo Agaty" to wymyślona przez nieznających się na rzeczy scenarzystów kolorowa i pusta bajka dla dorosłych, w mojej ocenie Agata Przybysz jest najlepszą rzeczą, jaka wizerunkowo spotkała adwokaturę w ciągu ostatniej, jeśli nie dwóch ostatnich dekad. Dzięki łamiącej reguły kodeksu etyki adwokackiej pani mecenas, za sprawą jej urodziwej buzi i zwyczajnych odruchów miliony widzów spojrzały na adwokatów jak na ludzi – walczących o dobro swoich klientów w godzinach pracy i borykających się z przeciwnościami własnego losu po godzinach. Bez złotych spinek u koszuli i dystansu, który mrozi niejednego potrzebującego.

Życie i praca adwokatów są pasjonujące i choć opisane sceny są jedynie fabułą nierealistycznego serialu, a część środowiska gotowa była swego czasu pisać w tej sprawie listy otwarte i interweniować, to popularność seriali powoduje, że warto się? raczej zastanowić nad ich wpływem na wizerunek adwokatury. Doprawdy, trudno wyobrazić sobie lepszy czas na reklamę niż ogólnopolska antena i wysoka oglądalność. A koszty? Cóż, niekiedy warto je ponieść.

Autorka jest adwokatem, redaktorem naczelnym „Pokoju adwokackiego" (www.pokojadwokacki.pl), członkiem NRA

Agata dzień zaczyna jak my wszyscy, tj. bezkompromisowo – zjedzeniem kawałka banana, przegryzieniem mandarynki i rozczochranymi włosami. Szybciej jednak niż przeciętny śmiertelnik i z pewnością o niebo sprawniej niż przeciętna śmiertelniczka potrafi doprowadzić się do ładu, schludnie ubrać, przejechać pół miasta i z biegu przystąpić do lektury opiniowanej przez nią (jak należy przypuszczać) umowy. Wprawdzie zaczyna od strony siódmej, ale prawdopodobnie wcześniejsze fragmenty nie były ciekawe – to raz, a dwa – czasu ma niewiele. Za niespełna pół godziny protokolant wywoła sprawę, na którą musi się stawić.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?