Pieniądze to nie wszystko. Zdaje się, że wielu radców jest w ogóle przeciwnych wydawaniu samorządowych pieniędzy na promocję. Widzi pan takie bariery mentalne w środowisku?
Takie formy promocji jak billboardy i spoty filmowe to próba doścignięcia nowoczesności. Znam wątpliwości związane choćby z tym, że wielki plakat reklamujący usługi prawnicze może zawisnąć koło reklamy bielizny damskiej. Myślę, że złoty środek polega na wyważeniu racji między nowoczesnością a konserwatyzmem i tradycją. Billboardy, na których prowadziliśmy akcję wizerunkową radców, stały zwykle blisko sądów, więc właściwie nie można im było zarzucić złego ustawienia. Mimo to pojawiły się wątpliwości, np. że nie widać ich z samochodów jadących akurat tą, a nie inną ulicą w pobliżu sądu. To są jednak detale. Podstawową sprawą jest wykreowanie w społeczeństwie świadomości, że trzeba korzystać z pomocy prawnej. Jeśli taka świadomość się pojawi, to nie będą potrzebne specjalne kampanie wizerunkowe, a wszyscy znajdą prawnika bez trudu. Dlatego tak wielką wagę przywiązujemy do edukacji prawnej społeczeństwa. Z inicjatywy samorządu w uchwalonej w 2015 r. ustawie o nieodpłatnej pomocy prawnej znalazły się postanowienia dotyczące tego zadania państwa, a samorządy prawnicze zostały wpisane jako podmioty współwykonujące z państwem to zadanie. Działające od początku 2015 r. Centrum Edukacji Prawnej KRRP w Poznaniu już prowadzi takie przedsięwzięcia. Właśnie rusza pierwsza edycja konkursu wiedzy o prawie w szkołach podstawowych i gimnazjach w całym kraju. Redakcja „Rzeczpospolitej" objęła patronat medialny nad tym konkursem. Dziękujemy za to.
Czy zamierza pan namawiać ministra sprawiedliwości do powrotu do koncepcji fuzji samorządów radców prawnych i adwokatów?
Nie zamierzam. Dziś ta sprawa jest zamknięta. Gdy w pewnym okresie taką ideę forsowano, nie zgodziły się na to oba samorządy i dotychczas nic się nie zmieniło.
Pewnie dlatego, że istnieją pewne różnice między zawodami. Czy adwokaci powinni zyskać możliwość zatrudnienia na etacie? To postulaty młodych członków palestry...
Z tego, co wiem, to ponad 60 proc. adwokatów chce wykonywać zawód na podstawie umowy o pracę. Obserwuję też, że coraz większa jest popularność prawników pracujących w firmach, jako tzw. in-house lawyers. Mają niezłe zarobki i świadczenia socjalne, ale z reguły pracują w swoich korporacjach ciężko i długo, co uniemożliwia im wykonywanie zawodu w innych formach.
Pracą na etacie jest zainteresowanych wiele kobiet-adwokatów. Głównie ze względu na stabilność wykonywania zawodu i świadczenia socjalne w przypadku urodzenia dziecka...
Tu wracamy do pytania o to, po co jest samorząd i jak powinien zabiegać o komfort pracy swoich członków. Nasze koleżanki nie mają takich problemów, a adwokaturze pewnie przyjdzie się zmierzyć z tym wyzwaniem.
W ostatnich dniach dwaj posłowie skierowali do ministra sprawiedliwości interpelacje dotyczącą obowiązujących od początku bieżącego roku rozporządzeń określających stawki wynagrodzenia radców prawnych i adwokatów z tytułu zastępstwa przed sądem. Posłowie uważają je za zbyt wysokie i nieuzasadnione, wręcz zamykające potencjalnym stronom dostęp do sądu z obawy o wysokie koszty ewentualnie przegranej sprawy.
Co pan sądzi o tych interpelacjach?
Interpelacje są w mojej opinii klasycznym przejawem populizmu, a zarazem ignorancji, tak jeśli chodzi o znajomość stanu faktycznego jak i prawnego. Martwić mogą w tej sytuacji wypowiedzi pochodzące od niektórych przedstawicieli kierownictwa resortu sprawiedliwości, że sprawa jest „przedmiotem analizy pod kątem wprowadzenia ewentualnych zmian". Będziemy robić wszystko jako samorząd, aby przekonywać ministerstwo o niecelowości takich zmian. Mam nadzieję, że będziemy mieli w tej sprawie jednolite stanowisko z samorządem adwokackim i takie zaprezentujemy w razie potrzeby ministrowi sprawiedliwości. Ten zaś, jeśli zamierza zmienić rozporządzenia, jest – zgodnie z ustawą – zobowiązany zasięgać opinii samorządów.
Obowiązujące od początku bieżącego roku rozporządzenia dokonały zwaloryzowania wysokości anachronicznych, bo obowiązujących od blisko 14 lat stawek. Przyjęto w nich jednak także rozwiązania ściślej niż poprzednio wiążące wysokość opłat z nakładem pracy pełnomocnika, co zresztą nakazuje i nakazywał już wcześniej ustawodawca. Mają one również między innymi za cel obciążać wyższymi kosztami strony przegrywające spór, które jedynie przedłużają postępowania, np. poprzez skarżenie nakazów zapłaty jedynie po to, by odwlec zapłatę oczywistej wierzytelności. Trudno odmówić racjonalności takiemu podejściu. Widać jednak, że interpelujący nie zadali sobie trudu takiej oceny kontestowanych przepisów i tkwią w złym przeświadczeniu o zasadności ich wydania. To więc także problem świadomości prawnej – w tym przypadku nawet elit politycznych – której poświęciliśmy już tyle uwagi w naszej rozmowie.
—współpraca Tomasz Pietryga