Sędziowie nie wytrzymują presji wyborów

Dziś wybory sędziów nie są aż tak dramatyczne jak kiedyś, a mimo to wielu z nich nie wytrzymuje presji psychicznej.

Aktualizacja: 26.02.2017 14:45 Publikacja: 26.02.2017 11:42

Sędziowie nie wytrzymują presji wyborów

Foto: Fotorzepa/Jakub Dobrzyński

Od czasów biblijnych sędziom stawiano bardzo wysokie wymagania. Jak pisał w 1938 r. sędzia Tadeusz Pietrykowski, kto chce sądzić drugich, musi panować nad namiętnościami, musi imponować swą siłą moralną. Jedynie ludzie o wybitnych cechach indywidualnych, umiejący kierować się własnym zdaniem, zdolni do ponoszenia ofiar i znoszenia prześladowań z tytułu swych przekonań – słowem, ludzie o silnych charakterach, o nieugiętej woli, zasługują na tytuł sędziego. Takich też sędziów, odważnych i zdolnych do poświęceń, w historii polskiego sądownictwa nigdy nie brakowało. Część sędziów złamała jednak zasadę niezawisłości, wykazując dyspozycyjność.

Ostatnio jednak pojawiło się określenie „sędziowie teflonowi", a to w kontekście wypowiedzi samych sędziów, że oni nie są z teflonu i nie będą umierać za niezawisłość sędziowską. Jeszcze inni sędziowie, i to najwyższego szczebla, poszukali sobie mniej kontrowersyjnych stanowisk, usuwając się z pierwszej linii sporów konstytucyjnych. Zachowania takie i wypowiedzi świadczą o konformizmie i kryzysie postaw sędziowskich. Sędziowie, składając ślubowanie, zobowiązują się uroczyście służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej. Konstytucja nie gwarantuje sędziom komfortu wykonywania pracy, orzekania jedynie w niekontrowersyjnych sprawach i życia w spokojnych czasach, lecz nakłada na nich obowiązki, w tym obowiązek kardynalny niezawisłego orzekania, nie w swoim interesie, lecz w imieniu każdego obywatela.

Jeśli wsłuchać się w głosy jeszcze innych sędziów, którzy mówią, że liczy się komfort finansowy, stabilizacja zawodowa – i to są główne prozaiczne powody, dla których ludzie zostają sędziami – to rodzi się pytanie, czy wierność słowom ślubowania i obrona niezawisłości sędziowskiej są już dziś jedynie skrajnym idealizmem. Rozumiem, że sędziowie czują się zastraszeni groźbą ingerencji władzy wykonawczej w toczące się postępowania, ale to właśnie od nich wymaga się więcej niż od zwykłych obywateli. W końcu na stanowisko sędziego może być powołany ten, kto jest nieskazitelnego charakteru. Od sędziego wymaga się wewnętrznej niezawisłości, której nie zabezpiecza ani konstytucja, ani ustawa. Sędzia nie powinien ulegać oczekiwaniom społecznym.

Czy sędziowie mają dziś powody, aby odejść? W okresie międzywojennym czy w PRL sędziowie byli poddawani próbie. Dylematy, przed którymi stali, były o wiele poważniejsze aniżeli prozaiczne kwestie materialne. Dylematem było wymierzenie kary śmierci, która wedle elementarnych zasad ludzkiej sprawiedliwości jawiła się jako rażąco surowa w stosunku do zarzucanego czynu, w procesie, który był prowadzony właściwie tylko po to, aby nadać formę prawną podjętej już wcześniej decyzji politycznej. Nie godząc się z tym systemem, sędziowie mogli tylko odejść.

Dziś wybory sędziów nie są aż tak dramatyczne, a mimo to okazuje się, że wielu z nich nie wytrzymuje presji psychicznej. Zapowiedzi polityków wskazują na dążenie do dalszych ustrojowych zmian statusu sędziego. Niemniej sędziowie, czy to w okresie międzywojennym, czy w PRL, nigdy nie mieli łatwo. Niezawisłość sędziowska była jednak przez te wszystkie lata dla wielu najwyższym aksjomatem.

Obowiązkiem państwa powinno być zapewnienie sędziom nie komfortu materialnego czy stabilizacji życiowej, ale gwarancji niezawisłości. Komfort bycia niezawisłym stanowi warunek sine qua non niezawisłego wyrokowania. Sędzia musi być przekonany o tym, że za orzeczenia wydane zgodnie z sumieniem i ustawą nie spotka go żadna, choćby najmniejsza, szykana czy kara.

Tak jednak jak obowiązkiem ustawodawcy i władzy wykonawczej jest ochrona niezawisłości sędziowskiej, tak powinnością każdego sędziego jest tę niezawisłość urzeczywistniać w orzekaniu. Dlatego może faktycznie nieteflonowi sędziowie powinni odejść, skoro nie rozumieją istoty niezawisłości jako naczelnego obowiązku ich funkcji, jako obowiązku, który w żadnym wypadku nie może być złamany, jako ciężaru, a nie przywileju.

Autorka jest sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie

Od czasów biblijnych sędziom stawiano bardzo wysokie wymagania. Jak pisał w 1938 r. sędzia Tadeusz Pietrykowski, kto chce sądzić drugich, musi panować nad namiętnościami, musi imponować swą siłą moralną. Jedynie ludzie o wybitnych cechach indywidualnych, umiejący kierować się własnym zdaniem, zdolni do ponoszenia ofiar i znoszenia prześladowań z tytułu swych przekonań – słowem, ludzie o silnych charakterach, o nieugiętej woli, zasługują na tytuł sędziego. Takich też sędziów, odważnych i zdolnych do poświęceń, w historii polskiego sądownictwa nigdy nie brakowało. Część sędziów złamała jednak zasadę niezawisłości, wykazując dyspozycyjność.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?