Wyliczamy. Raz – właśnie trwający szczyt NATO w Londynie, dwa – spotkanie formatu normandzkiego w Paryżu 9 grudnia. I trzy – wybory w Wielkiej Brytanii 12 grudnia. Te trzy wydarzenia polityczne mogą sprawić, że świat, który znamy, za jakiś czas będzie wyglądał inaczej. Oczywiście, że na Boże Narodzenie choinka będzie stała w pokoju jak powinna, ale myślenie, że nasza błoga belle epoque – czas bezpieczeństwa po rozpadzie ZSRS trzy dekady temu – będzie trwała, to ułuda, za którą historia może wystawić słony rachunek. Szczyt NATO to kolejne „sprawdzam", czy jest obecnie szansa na polityczne dogadanie się Trumpa z Merkel, Macrona z Erdoganem, na wspólne rozumienie polityki wobec Rosji, Polski i Węgier. Polskie komentarze na temat stanu paktu są spokojne, ale prawda jest taka, że pojawiły się wyraźne pęknięcia pomiędzy najważniejszymi członkami organizacji w rozumieniu tego, po co istnieje NATO, i to na najwyższym szczeblu. Publiczne kłótnie prezydentów Francji i Turcji o stan paktu po tym, jak w Ankarze zdecydowano o zakupach sprzętu w Rosji, brzmią jak żart.
A spotkanie normandzkie w Paryżu może zakończyć się przyklepaniem obecnego stanu rzeczy, ale może też dać Rosji poważne przesłanki do myślenia, że w ramach dawnego Imperium Romanowów i sowieckiego bez mała wszystko jej wolno. Wysyłanie sygnałów, że gdzieniegdzie (na przykład za Bugiem) albo w niektórych przypadkach (na Krymie) prawo międzynarodowe nie obowiązuje, to najpoważniejszy problem dla Polski. Jeśli zaś wynik wyborów na Wyspach da ostatecznie asumpt do wyjścia Wielkiej Brytanii z UE – przyjdzie nam poważnie zastanowić się, jak od nowa wymyślić nasze funkcjonowanie we Wspólnocie w sytuacji, kiedy prezydent Francji natychmiast przystąpi do lansowania francuskiej – socjalnej i przeregulowanej – wizji Unii Europejskiej bez oglądania się na polskie aspiracje. Każdy niemal tydzień przynosi potwierdzenie ogólnej tezy, że historia przyspieszyła.
Złoto z fortu NBP
Zasoby złota w posiadaniu polskiego banku centralnego wzrosły właśnie do 228,6 t. Mamy więcej złota niż kiedykolwiek, więcej niż Szwecja i Belgia, a prawie tyle co Hiszpania i Austria. To złoto, w większości zdeponowane w skarbcu NBP, jest trochę przenośnią polskiego bogactwa osiągniętego w czasach III Rzeczypospolitej.
Wielkie grupy społeczne, nawet jeśli odczuwają jakieś frustracje, wychodzą z trzydziestolecia poważnie wzmocnione. Klasa średnia jeszcze nie okrzepła, jeszcze jest na kredytach, ale jeździ po świecie jak klasa średnia brytyjska i cieszy się, że stać ją na wakacje, samochody, na studia dzieci na zachodnich uniwersytetach.
Ludzie zapracowani na całym świecie mają tendencję do myślenia w kategoriach, że „jakoś to będzie". Oczywiście skutki kryzysów i wojen nie omijają klasy średniej ani w Wielkiej Brytanii, ani w USA, ani tym bardziej nie ominą jej w Polsce. Ale jak ludziom wykrzyczeć, że problem czai się być może tuż za winklem historii?