Piotr Witwicki: Wyborcy nie głosują z wdzięczności

Nikt nie lubi, by przypominać mu, że coś dostał. A PiS robi to niemal na każdym kroku

Aktualizacja: 08.06.2017 07:13 Publikacja: 06.06.2017 20:07

Premier Beata Szydło nawiązuje do programu 500+ kiedy tylko może.

Premier Beata Szydło nawiązuje do programu 500+ kiedy tylko może.

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Kraj znów świętuje pomysły rządu. Polacy spontanicznie dziękują władzy, a minister pozdrawia zebranych. Reporter, który relacjonuje wydarzenie, jest wyraźnie wzruszony, a zwykli ludzie nie kryją radości. Rekonstrukcja dożynek z lat 70.? Nie. To tylko antena TVP Info w roku 2017. Świętowany jest program 500+, a minister Rafalska mówi długo o jego zaletach. Kolejny raz PiS opowiada obywatelom, że jest się z czego cieszyć. I na pewno jest, bo program okazał się sukcesem. Tyle że zadowolenie też ma swoje granice i pryska, gdy zaczyna się je dekretować.

Powszechna radość

Nie ma takiego tematu, przy którym polityk PiS nie potrafiłby wspomnieć o 500+. Czy jest to kryzys konstytucyjny, czy wystąpienie na temat obronności. Każda okazja jest dobra, by przypomnieć o tym, jak to rządzący pochylili się nad losem polskich rodzin. W tej litanii sukcesów jest dość oczywiste wskazanie: nie zapomnijcie przy urnach, że to my daliśmy wam 500+. Widać, to też gdy w politycznym dyskursie pojawia się jakakolwiek próba dyskusji o programie. W opinii polityków PiS jest on w zasadzie tak dobry, że nie można podważać żadnych jego założeń. Ilekroć więc ktoś powie, że jakieś jego założenie mogłoby wyglądać inaczej, to podnosi się wrzask o odebraniu pieniędzy. Opozycja dała się tu wpędzić w kozi róg, bo nie znalazła sposobu na rozmowę o programie. Tymczasem jeśli państwo wydaje na coś ponad 20 miliardów rocznie, to można, a nawet trzeba dyskutować, czy nie dałoby się tego zrobić lepiej.

PiS wybrał w kampanii rozwiązanie nie najbardziej efektywne społecznie, ale najbardziej efektowne wyborczo. Prostota, a może nawet toporność programu 500+ miała obnażyć jeden podstawowych problemów rządu PO: rozjechanie się wzrostu PKB z oczekiwaniami społeczeństwa.

Przez lata ludzie słyszeli o zielonej wyspie i dobrych wynikach gospodarki, ale ich życie się nie poprawiało. To musiało rodzić frustrację i poczucie wyobcowania. Nawet jeśli Polska miała na koncie gospodarcze sukcesy, to nie było poczucia, że są to sukcesy wszystkich Polaków. W 2013 roku zaczął to wyczuwać Donald Tusk, mówiąc w wywiadzie dla „Polityki" o tym, że „jest trochę socjaldemokratą". Lider PO wiedział, że trzeba coś zmienić, i czuł, skąd wieje wiatr zmian. Nie bardzo tylko widział, jak się do tego zabrać. Wychowanemu na liberalnych lekturach Tuskowi nie mieściło się w głowie, że sprawę można załatwić zwykłym transferem pieniędzy. Zresztą jego partia nie potrafiła już wtedy komunikować nawet ewidentnych sukcesów, jak budowa żłobków i przedszkoli.

Dla Ewy Kopacz, która przejęła stery rządu, odpowiedzią na każdy problem było straszenie PiS. W chwili, gdy partia Jarosława Kaczyńskiego zaproponowała 500+, Platforma powtarzała, że jest on niemożliwy do realizacji. Działania gabinetu Beaty Szydło pokazały coś zupełnie innego. Dlatego rząd może teraz przypominać wypowiedzi polityków PO z kampanii i zacierać ręce. To jednak nie wystarcza. Partia Jarosława Kaczyńskiego chce znacznie więcej: powszechnej radości, szczęścia i uznania za 500+. Obywatele powinni być po prostu wdzięczni. I tu zaczynają się problemy.

Wydarty sukces

Przekonanie, że Polacy będą za coś wdzięczni politykom, samo w sobie wydaje się lekko kuriozalne. Partia Tuska wygrywała wtedy, gdy obiecywała modernizację, a „Polska była w budowie". Obywatele w kolejnych wyborach zawierali kontrakt z PO na dokończenie tej budowy. Mimo wielu problemów z autostradami, obwodnicami czy stadionami ostatecznie projekt zakończył się sukcesem. Czas budowy dobiegł końca, a Platforma, zamiast zaproponować wyborcom nowe wyzwania i projekty, zaczęła socrealistyczne opowieści o kraju, który udało się zmodernizować.

Ówczesny rząd chciał wdzięczności, a wyborcy nowych pomysłów. Między innymi stąd to rozżalenie PO wyborczymi nastrojami z końcówki kampanii. Część Platformy uważała, że zwycięstwo im się po prostu należy. Tylko nikt nie zadał sobie kluczowego pytania: właściwie dlaczego ktoś miałby być wdzięczny za autostrady? Po roku wszyscy uznali je przecież za oczywistość. Podobnie jest z ekonomicznymi sukcesami. Rządy, które miały dobre wyniki gospodarcze, przegrywały wybory. Było tak zarówno z SLD w 1997 roku, jak i z rządem Jarosława Kaczyńskiego dziesięć lat później. W tym drugim przypadku PiS był tak pewien, że wygra dzięki dobrym danym z gospodarki, że zdecydował się na przyspieszone wybory. Jarosław Kaczyński był zszokowany porażką. Polacy okazali się niewdzięczni.

Ale to przecież nic nowego. Polscy przedsiębiorcy nie czują w obowiązku, by za cokolwiek dziękować. Mają silne przekonanie, że sukcesy są owocem ich ciężkiej pracy i zawdzięczają je sobie, a nie politykom. Co więcej, liczne analizy ekonomiczne przyznają im rację. Jeśli jakaś polska firma ma dobre wyniki, to raczej nie dzięki działaniom państwa, tylko wbrew niemu. Podobnie jest z pracownikami. Jeśli ktoś dochodzi do wysokich zarobków, to dzięki tytanicznej pracy. Jesteśmy jednym z najciężej i najdłużej pracujących narodów w Unii Europejskiej, a podejście do praw pracowniczych jest nadal więcej niż luźne. I w tej sprawie nic się nie zmienia. Więc nawet jeśli ktoś zaczyna więcej zarabiać, to nikt nie wiąże tego z aktualną sytuacją gospodarczą kraju. Poczucie, że sukces trzeba było wydrzeć wbrew całemu światu, jest zbyt mocne.

PiS zamęczy elektorat?

Presja wdzięczności może działać odstraszająco. Co prawda 500+ na trwałe związało część elektoratu z PiS, to jednak nieustanne przypominanie o programie czy kiczowate obchodzenie jego rocznic może przynieść odwrotny skutek do zamierzonego.

Chyba nikt nie lubi, gdy zbyt często przypomina mu się, że coś dostał. Zwłaszcza gdy wcześniej wielokrotnie słyszał, że to coś po prostu mu się należy. ©?

Autor jest dziennikarzem telewizji Polsat News. Prowadzi także wywiady „Plus Minus 35" w weekendowym dodatku Rzeczpospolitej.

Kraj znów świętuje pomysły rządu. Polacy spontanicznie dziękują władzy, a minister pozdrawia zebranych. Reporter, który relacjonuje wydarzenie, jest wyraźnie wzruszony, a zwykli ludzie nie kryją radości. Rekonstrukcja dożynek z lat 70.? Nie. To tylko antena TVP Info w roku 2017. Świętowany jest program 500+, a minister Rafalska mówi długo o jego zaletach. Kolejny raz PiS opowiada obywatelom, że jest się z czego cieszyć. I na pewno jest, bo program okazał się sukcesem. Tyle że zadowolenie też ma swoje granice i pryska, gdy zaczyna się je dekretować.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej