Jarosław Kuisz: W oczekiwaniu na polskiego Emmanuela Macrona

Dlaczego warto brać na poważnie pozaparlamentarny ferment.

Aktualizacja: 23.08.2017 19:41 Publikacja: 22.08.2017 18:27

Jarosław Kuisz: W oczekiwaniu na polskiego Emmanuela Macrona

Foto: Jerzy Dudek

Na pierwszy rzut oka polska scena polityczna wydaje się niewiarygodnie stabilna. Zza sondaży poparcia dla partii politycznych nie widać żadnych istotnych pęknięć. W ostatnio opublikowanych badaniach opinii publicznej Prawo i Sprawiedliwość znokautowało konkurentów. Partia Jarosława Kaczyńskiego od dwóch lat utrzymuje poparcie bliskie poziomu z 2015 roku, jednak ostatnio sięgnęła aż 40 proc. „Jeszcze nigdy opozycja liberalna nie była tak słaba” – skomentowano wyniki Platformy (21 proc.) i Nowoczesnej (6 proc.).

Scenę polityczną III RP tradycyjnie opisujemy w kategoriach „my – oni”. Genetycznie bipolarna wizja polityki po 1989 roku wywodzi się z czasów opozycyjnych, jakkolwiek historycy bez wahania wskażą starsze punkty odniesienia (biali – czerwoni, romantycy – pozytywiści, sanacja – opozycja itd.).

Oglądanie polityki przez czarno-białe okulary nie pozwala na zakorzenienie się nad Wisłą jakiejkolwiek praktyki pluralizmu. Możemy raczej zapomnieć o „wielkich koalicjach”, które stanowią podstawę stabilnych reform międzypokoleniowych w wielu innych państwach. Tu i teraz taki opis sceny politycznej nie pozwala zrozumieć ani wydarzeń gorącego lata, ani tego, co za moment przyniesie jesień.

Rząd zaślepiony

Euforia sondażowa po stronie PiS jest pouczająca. W ciągu ostatnich dwóch lat PiS nie przeżył takich turbulencji, jak przy okazji wet prezydenta. Natychmiast pękła narracja o „dwóch monolitach”. Od „agentów” zaczęto wyzywać osoby z własnego obozu. Zakwitły teorie spiskowe świadczące o skrywanych talentach poetyckich. Pierwszy raz zakulisowe rozgrywki na prawicy zamieniły się w publiczną wymianę ciosów. Jasne stało się, że w lipcu 2017 roku PiS podzielony jest na prawicę umiarkowaną i rewolucyjną, i że ten podział sięga o wiele głębiej, niż sądziła opozycja. Pamiętajmy, że większość polityków PO była zdumiona zachowaniem Dudy. W PO i Nowoczesnej w pośpiechu klecono „sensowne” interpretacje wydarzeń.

Wewnętrzny podział na prawicy narasta od dłuższego czasu. W chwili kryzysu objął tygodniki, środowiska, autorytety. Niechęć budziła nie tylko próba zagarnięcia ogromnej władzy przez ministra sprawiedliwości pod pretekstem reformy. Irytował fakt, że samo zadawanie pytań o styl czy meritum reformy część obozu PiS potraktowała jako zdradę (bez cudzysłowu). Umiarkowana prawica stanęła wobec wyboru: posłuszeństwo wobec linii partyjnej w imię haseł skierowanych przeciw III RP czy postawienie państwa ponad interesem partii. Oraz kierowanie się własnym osądem, o czym tyle pisano w trakcie kampanii 2015.

Wielu wybrało tę drugą linię. Wybuchły pytania merytoryczne o groźbę upartyjnienia wymiaru sprawiedliwości, niewyjaśniony pośpiech prac, niechlujnie napisany projekty ustaw itd. Gest prezydenta stał się katalizatorem. Za prezydentem wstawiła się Zofia Romaszewska i Jan Olszewski. Oczywiste było, kogo wsparł arcybiskup Stanisław Gądecki, odwołując się do trójpodziału z Monteskiusza (choć, jakby na wszelki wypadek, także do słów Jana Pawła II).

Zaskakującym efektem wet było przywrócenie znaczenia konstytucji z 1997 roku, de facto od dwóch lat przez rządzących marginalizowanej. Do myślenia umiarkowanym dał także styl uprawiania polityki. Nie trzeba dodawać, że bodaj wszystkich umiarkowanych obrzucono na prawicowych forach stekiem niewybrednych określeń.

Opozycja jakoś totalna

Pod względem sondażowym opozycja latem nie wygrała nic. „Trzeba dopiąć całościowy scenariusz budowania opozycji” – w wywiadach wyjaśnia Grzegorz Schetyna, nad czym w tej sytuacji pracuje. Relacje pomiędzy PO i Nowoczesną publicznie prezentują się kordialnie jak nigdy dotąd.

Lider PO odpowiada krytykom, że tylko „długi marsz” po władzę ma sens. I pragmatycznie dodaje, że wędrówka musi obyć się bez zdradzania programu, który PiS mógłby skraść. Jako ożywczy klej dla opozycji proponuje zatem... „anty-PiS”. Myśl prezentowana jest jako najwyższy stopień realizmu politycznego.

Realizm jak realizm. Cieniem na makiawelicznym planie Schetyny kładą się wyniki badań opinii publicznej. Tzw. zjednoczona opozycja nie jest w stanie przeskoczyć poparcia dla pojedynczego PiS. Po dwóch latach rządów PiS powraca niewygodne pytanie o skuteczność strategii i taktyki PO. Gdyby w tej chwili miały odbyć się wybory, to, pomimo wcześniejszego naruszania standardów konstytucyjnych, partia Kaczyńskiego znów wygrywa. Lider PO dał zapobiegliwie do zrozumienia, że porażka w wyborach samorządowych nie oznacza automatycznie jego dymisji.

Najważniejszy podział, którego zza sondaży także nie widać, przebiega wzdłuż linii opozycja totalna czy opozycja różnorodna. Osoby, które nie głosowały na PiS i głosować nie mają zamiaru, stoją dziś bowiem przed dylematem. Albo latem 2017 roku przyjmują słowa Schetyny „na wiarę” i trzymają się tej religii przez bite dwa lata. Albo, biorąc zagrożenie wieloletnimi rządami partii Kaczyńskiego i dotychczasowe słabości sondażowe opozycji, pytają o alternatywę.

Co jesienią?

Jesień będzie gorętsza od lata. Zarówno PiS, jak i PO będą usiłowały brutalnie zapędzać apostatów do szeregów. Słabości we własnym obozie traktowane będą bezlitośnie, albowiem główny nurt polityki wyznaczają hasła radykalne, odklejone od rzeczywistości. „Pucze”, „zamachy stanu”, „totalitaryzmy” – słownik normalnej polityki jest na wyczerpaniu.

Jednocześnie jasne jest, że im chętniej radykałowie z PiS zabiorą się do forsowania „reform”, żądając całkowitego posłuszeństwa, tym bardziej prawica umiarkowana będzie wyglądać w stronę Pałacu Namiestnikowskiego. O partii Dudy nie ma mowy. Niemniej liczy się na to, że groźba weta przywróci dyskusję „ad rem”, podobnie jak przygotowanie projektów reform wymiaru sprawiedliwości. W parlamencie dyscyplinowanie posłów doprowadzono (niemal) do perfekcji. Poza Sejmem jednak będzie wrzało. Do grona osób, które wycofały poparcie dla radykalnego PiS, dołączą kolejne osoby. Latem zdano sobie chyba sprawę, że zaufania nadużywa się również w imię walki z „układami” czy „impossibilizmem”.

Symetryzmy

Po stronie opozycji będzie zaś trwało radosne polowanie na rzekomych „symetrystów”. Zgodnie ze słowami lidera PO, kto krytykuje jego partię, gra na PiS. Przy obecnych sondażach bardziej uprawnione jest jednak twierdzenie, że kto nie krytykuje PO, ten gra na wygraną PiS.

Ocenie podlega program, kadry i skuteczność. Ten i ów zaciśnie zęby przy punkcie pierwszym i drugim. Przy trzecim przychodzi wahanie. Były minister w rządzie PO–PSL Bartłomiej Sienkiewicz twierdzi, że dziś PiS może przegrać sam ze sobą. Nawet Schetyna, snując plany, posługuje się formułą: „Jeśli w ciągu dwóch lat nie pojawi się polski Macron…”. 

Pisałem niedawno na tych łamach, że opozycji podcina skrzydła brak pozytywnego projektu – by „IV RP” przelicytować ideą „V RP” czy innym pozytywnym hasłem, z którym ludzie będą mogli łączyć marzenia. Werbalnie postraszono już wszystkimi rodzajami politycznego piekła. Od putinizmu po opuszczenie UE. Nie działa – czas na wnioski.

Warto brać na poważnie pozaparlamentarny ferment. Nie wpłynie on doraźnie na głosowania, jednak oddziałuje na wyborców i działaczy partyjnych. Idei IV RP nie wymyślili przecież politycy.

Tymczasem w majowym sondażu CBOS pojawiła się wstrząsająca informacja. Aż 91 proc. ankietowanych uważa, że partie polityczne powodują kłótnie i zamęt w państwie. 87 proc. sądzi, że są one klikami polityków, których jedynym celem jest zdobycie władzy. Te dane uderzają w III RP, jak i projekt IV RP. Odpryskiem tych nastrojów było zachowanie młodych organizatorów lipcowych manifestacji, którzy z PiS, jak i partiami opozycyjnymi nie chcieli mieć nic wspólnego.

Te wyniki mogą stanowić narzędzie walki politycznej o wielkiej sile. Jakkolwiek wśród najważniejszych graczy politycznych niemal wszyscy wolą partyjną wiarę i silne emocje od chłodnej analizy.

Autor jest redaktorem naczelnym „Kultury Liberalnej", adiunktem na Wydziale Prawa i Administracji UW, współkierownikiem projektu polskiego w St. Antony's College, University of Oxford.

Na pierwszy rzut oka polska scena polityczna wydaje się niewiarygodnie stabilna. Zza sondaży poparcia dla partii politycznych nie widać żadnych istotnych pęknięć. W ostatnio opublikowanych badaniach opinii publicznej Prawo i Sprawiedliwość znokautowało konkurentów. Partia Jarosława Kaczyńskiego od dwóch lat utrzymuje poparcie bliskie poziomu z 2015 roku, jednak ostatnio sięgnęła aż 40 proc. „Jeszcze nigdy opozycja liberalna nie była tak słaba” – skomentowano wyniki Platformy (21 proc.) i Nowoczesnej (6 proc.).

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej