Polsce nic nie dolega

Poprzednia koalicja PO–PSL wzięła wszystko. Ale przywracanie pluralizmu politycznego nad Wisłą to jest sprawa wyłącznie Polaków – pisze eurodeputowany PiS.

Aktualizacja: 12.12.2015 06:51 Publikacja: 10.12.2015 23:01

W latach 2005–2007 straszono Romanem Giertychem jako faszystą i antysemitą. Szkoda, że nikt dziś w m

W latach 2005–2007 straszono Romanem Giertychem jako faszystą i antysemitą. Szkoda, że nikt dziś w mediach zachodnich nie pisze, jak dalej potoczyły się losy tego polityka – zauważa autor

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

Demokracja w Polsce jest stabilna, choć daleka od perfekcji. Polacy zbyt kochają wolność, by komukolwiek pozwolili sobie narzucić system autorytarny. Także w relacjach polsko-niemieckich nie dzieje się nic dramatycznego. Żadne znaczące ugrupowanie polityczne w Polsce nie mówi o wyjściu z Unii Europejskiej, nie szaleje u nas nacjonalizm, ksenofobia, populizm, nie zaprowadzono cenzury, nie zawieszono konstytucji...

Kompromitujące publikacje

Nie dzieje się zatem nic, co usprawiedliwiałoby falę histerii, która znowu przetacza się przez media zachodnie, szczególnie niemieckie. Znowu – bo to przecież tylko powtórka z lat 2005–2007. Wtedy Europę straszono m.in. Romanem Giertychem, jako faszystą i antysemitą, osobistym wrogiem Gombrowicza i Kafki. Szkoda, że nikt dziś w mediach zachodnich nie pisze, jak dalej potoczyły się losy tego polityka, kim są dziś jego przyjaciele i z jakiej listy kandydował w ostatnich wyborach. I w ogóle – gdyby więcej było rzetelnej analizy, mniej zacietrzewienia i podgrzewania atmosfery, uniknęlibyśmy takich kompromitujących publikacji, jak niedawny artykuł w „Berliner Zeitung", w którym autor wysnuł śmiałą tezę, że PiS jest groźniejszy dla Europy niż Państwo Islamskie.

Ci, którzy naprawdę znają polską rzeczywistość polityczną, wiedzą, że zasada „winner takes all" (zwycięzca bierze wszystko) – a w każdym razie tyle, ile zdoła – przyjęła się, niestety, w polskiej polityce. Poprzednia koalicja PO–PSL wzięła wszystko – wszystkie instytucje państwowe i publiczne, samorządowe, oczyściła media publiczne z dziennikarzy o odmiennych poglądach, zmarginalizowała opozycję w parlamencie i rządziła praktycznie poza kontrolą społeczną i medialną.

Na koniec – po traumie przegranych wyborów prezydenckich – postanowiła zapewnić sobie całkowity monopol w Trybunale Konstytucyjnym, dokonując przy naruszeniu konstytucji wyboru pięciu sędziów na parę miesięcy przed upływem ich kadencji. Na 15 sędziów wszyscy mieli pochodzić z jej nadania. O żadnej dziewiczej ponadpolityczności tego szacownego gremium nie może być mowy. Nawet po obecnych zmianach – po rzekomym zamachu na demokrację – nadal układ sił między liberalnymi a konserwatywnymi sędziami wynosiłby 10 do 5.

Tak więc słusznie zauważyła „Neue Züricher Zeitung", że dzisiejsza liberalna opozycja zbiera to, co wcześniej zasiała w polskiej polityce. Dalsze zmiany personalne, przywracające konieczny pluralizm i różnorodność poglądów, będą następowały, także w mediach publicznych. Ale to jest sprawa Polaków i między Polakami. Ostatecznie my też nie ingerujemy np. w skład ZDF-Fernsehenrat czy niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego – i prosilibyśmy o to samo.

Dla wielu Polaków ważniejsze jest coś innego: polityka socjalna i gospodarcza, którą proponuje PiS, wspierająca rodziny, odciążająca najuboższych. Obietnica unowocześnienia gospodarki, pokonania daleko idącego uzależnienia gospodarczego, wyjście z pułapki średniego rozwoju. Ważne jest także dążenie do zwiększenia bezpieczeństwa Polski, tak by Polska w ramach NATO mogła się czuć równie bezpieczna jak Republika Federalna Niemiec. Z realizacji tych celów wyborcy będą mogli demokratycznie rozliczyć PiS za cztery lata.

Kto jest sąsiadem Niemców

Z Niemcami łączy nas sojusz i współpraca, niewykluczające różnic – co nie jest niczym nadzwyczajnym. UE jest dla nas bardzo ważna – rozumiemy ją jednak jako dobrowolny związek państw narodowych i nie chcemy dalszej jej centralizacji. Gdy zaś mowa o europejskiej solidarności, to warto rozważyć, czy np. Nord Stream II stanowi jej wyraz. W sprawie uchodźców warto się zastanowić, kto przestrzega umów i traktatów, a kto je narusza, czy polityka otwartych drzwi jest racjonalna i czy narzucanie swojej Willkomenskultur (kultury gościnności) innym jest rzeczywiście zgodne z duchem europejskim.

Sąsiadami Niemców na wschodzie nie są wybrane, wyjątkowo sympatyczne im środowiska, lecz Polacy, wśród których ci, którzy przywiązani są do swej tradycji narodowej i wiary, stanowią znaczącą część, a Prawo i Sprawiedliwość jest trwałym elementem polskiego systemu politycznego. Nie zabraniamy Niemcom pałać miłością do Donalda Tuska (trochę przygasłą po jego ostatnich wypowiedziach), do uprzywilejowanych, a obecnie sfrustrowanych, środowisk liberalno-lewicowych. Chcielibyśmy tylko, żeby ta miłość – i przekonanie o swojej racji – nie zaślepiała, bo to nie jest dobre ani dla Polski, ani dla Niemiec, ani dla Europy.

Autor jest eurodeputowanym PiS, socjologiem, profesorem nauk humanistycznych, wykładowcą Uniwersytetu w Bremie, autorem książek, m.in. „Upadek idei postępu", „Demokracja peryferii", „Już nie przeszkadza"

Krótsza wersja tekstu ukazała się na łamach „Die Welt"

Demokracja w Polsce jest stabilna, choć daleka od perfekcji. Polacy zbyt kochają wolność, by komukolwiek pozwolili sobie narzucić system autorytarny. Także w relacjach polsko-niemieckich nie dzieje się nic dramatycznego. Żadne znaczące ugrupowanie polityczne w Polsce nie mówi o wyjściu z Unii Europejskiej, nie szaleje u nas nacjonalizm, ksenofobia, populizm, nie zaprowadzono cenzury, nie zawieszono konstytucji...

Kompromitujące publikacje

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Dariusz Joński o Mariuszu Kamińskim: Nie żałuję pytania o to, czy był trzeźwy
Polityka
Lewicowa rozgrywka o mieszkania. Partia chce miejsca w Ministerstwie Rozwoju
Polityka
USA krytycznie o prawach człowieka w Polsce. Departament Stanu przygotował raport
Polityka
Zakłócone loty nad Europą. Rosjanie celowo wprowadzają pilotów w błąd
Polityka
Departament Stanu zgodził się sprzedać Polsce rakiety za ponad miliard dolarów