Czy biskupi nie lubią już Prawa i Sprawiedliwości?

Hierarchowie coraz częściej pozwalają sobie na krytykę rządzących, ale jednocześnie wielu legitymizuje ich działania.

Aktualizacja: 02.08.2018 07:03 Publikacja: 01.08.2018 18:24

Prymas Polski, abp Wojciech Polak (fot. Jerzy Andrzejewski)

Prymas Polski, abp Wojciech Polak (fot. Jerzy Andrzejewski)

Foto: www.prymaspolski.pl

Biskupi już nie lubią Prawa i Sprawiedliwości. I coraz łatwiej przychodzi im krytyka poczynań partii rządzącej. Taką tezę można byłoby postawić, analizując kilka wypowiedzi czy gestów (bo one też przecież wiele mówią) hierarchów z ostatniego roku, które w mniejszym lub większym stopniu odnosiły się do partii Jarosława Kaczyńskiego. I nie idzie tu wcale o wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka, który jako emeryt, niepełniący żadnych funkcji w Episkopacie Polski, dosadnie krytykuje PiS. Coraz częściej na dość mocne, aczkolwiek subtelne słowa dezaprobaty zdobywają się hierarchowie urzędujący.

Kiedy w końcu 2015 roku PiS rozpoczął zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, a na ulice wyszły wielotysięczne manifestacje KOD, o protestach rozmawiałem z abp. Józefem Michalikiem, wówczas metropolitą przemyskim. Hierarcha zastanawiał się, czy „strategia robienia natychmiastowych chirurgicznych cięć", jaką przyjęło PiS, jest właściwa. Zalecał rządzącym umiarkowanie, bo jak mówił: „Nie można przeciąć wszystkich wrzodów, nie można zrobić wszystkich operacji naraz, bo albo pacjent nie przeżyje, albo pobije chirurga!". Doradzał umiarkowanie i współpracę z opozycją.

Był to wtedy bodaj jedyny dość subtelny głos, w którym pobrzmiewała nuta krytyki. Inni hierarchowie milczeli. Biskup Piotr Jarecki tłumaczył na łamach „Rzeczpospolitej", że milczenie wynika z roztropności Kościoła i pewnej obawy, by jego głos nie został wykorzystany w walce politycznej.

Czytaj także: Potrzebny jest odważny głos Kościoła

Coś jednak pękło. Po wizycie papieża w pozornie dobrych relacjach PiS–Kościół coś zaczęło trzeszczeć. Najpierw w kwestii oporu rządu odnośnie do korytarzy humanitarnych, potem w kwestii ochrony życia. Kiedy w 2017 r. rządzący rozpoczęli reformę sądownictwa, której szlaban postawił jednak prezydent Andrzej Duda, przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki napisał do prezydenta list. Dziękując mu za weto, przypomniał, że „autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym", a równowaga między władzą prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą „tak że jedna nie dominuje nigdy nad drugą – jest gwarancją prawidłowego funkcjonowania demokracji".

Potem do poszanowania ładu konstytucyjnego odniósł się także prymas Polski, abp Wojciech Polak. Rok temu na Jasnej Górze w obecności prezydenta, ówczesnej premier, marszałków Sejmu i Senatu, prymas Polski abp Wojciech Polak mówił, że dokonując przemiany, mamy „zacząć od siebie, a nie od innych. Mamy przy tym szanować porządek i ład społeczny, a nie bezmyślnie go burzyć dla takich czy innych racji". I choć w homilii nie padła nazwa żadnej partii, wszyscy natychmiast uznali, że prymas mówi do PiS.

Lekka krytyka rządzących pojawiła się również w liście biskupów na temat patriotyzmu. A całkiem niedawno mieliśmy do czynienia z dość czytelnym gestem kard. Kazimierza Nycza, który odwiedził protestujących w Sejmie opiekunów osób niepełnosprawnych. Chociaż wizyty tej w żaden sposób nie komentował, odebrano ją jednoznacznie.

Na początku lipca, podczas mszy z okazji 550-lecia parlamentaryzmu, abp Gądecki przypomniał politykom to, co mówił przed rokiem o równowadze między władzami.

Wreszcie wywiad bp. Jana Kopca, ordynariusza gliwickiego, sprzed kilku dni dla KAI, w którym hierarcha przyznał, że zaniedbaniem ze strony Kościoła „jest zbyt duże pobłażanie dla procesu »upartyjniania« państwa przez jedną opcję". – To jest grzech, który popełniamy – stwierdził, i dodał, że choć Kościół nie staje po stronie jednej partii, to jednak „robią to niektórzy ludzie Kościoła, którzy sprawiają wrażenie, że wypowiadają się w jego imieniu". – Tak być nie powinno – mówił.

Ale czy faktycznie jest to oznaka „końca miłości" do rządzących? Takiej tezy postawić nie można. Choćby z racji wartości, do których odwołują się rządzący, Kościołowi zawsze będzie bliżej do PiS niż PO. Problemem jest kwestia legitymizacji ich poczynań, co ma niestety miejsce podczas różnych uroczystości kościelnych (żeby być uczciwym: z okazji przemówienia do narodu np. z Jasnej Góry korzystała też poprzednia władza). A dopóki będzie przyzwolenie na to, by tron wchodził na ołtarz, na nic zda się jakakolwiek krytyka.

Biskupi już nie lubią Prawa i Sprawiedliwości. I coraz łatwiej przychodzi im krytyka poczynań partii rządzącej. Taką tezę można byłoby postawić, analizując kilka wypowiedzi czy gestów (bo one też przecież wiele mówią) hierarchów z ostatniego roku, które w mniejszym lub większym stopniu odnosiły się do partii Jarosława Kaczyńskiego. I nie idzie tu wcale o wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka, który jako emeryt, niepełniący żadnych funkcji w Episkopacie Polski, dosadnie krytykuje PiS. Coraz częściej na dość mocne, aczkolwiek subtelne słowa dezaprobaty zdobywają się hierarchowie urzędujący.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Gdzie odbędzie się II tura? Kraków, Poznań i Wrocław znów będą głosować
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Koniec epoki Leszka Millera. Nie znajdzie się na listach do europarlamentu
Polityka
Polexit. Bryłka: Zagłosowałabym za wyjściem Polski z UE
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS