Biskupi już nie lubią Prawa i Sprawiedliwości. I coraz łatwiej przychodzi im krytyka poczynań partii rządzącej. Taką tezę można byłoby postawić, analizując kilka wypowiedzi czy gestów (bo one też przecież wiele mówią) hierarchów z ostatniego roku, które w mniejszym lub większym stopniu odnosiły się do partii Jarosława Kaczyńskiego. I nie idzie tu wcale o wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka, który jako emeryt, niepełniący żadnych funkcji w Episkopacie Polski, dosadnie krytykuje PiS. Coraz częściej na dość mocne, aczkolwiek subtelne słowa dezaprobaty zdobywają się hierarchowie urzędujący.
Kiedy w końcu 2015 roku PiS rozpoczął zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, a na ulice wyszły wielotysięczne manifestacje KOD, o protestach rozmawiałem z abp. Józefem Michalikiem, wówczas metropolitą przemyskim. Hierarcha zastanawiał się, czy „strategia robienia natychmiastowych chirurgicznych cięć", jaką przyjęło PiS, jest właściwa. Zalecał rządzącym umiarkowanie, bo jak mówił: „Nie można przeciąć wszystkich wrzodów, nie można zrobić wszystkich operacji naraz, bo albo pacjent nie przeżyje, albo pobije chirurga!". Doradzał umiarkowanie i współpracę z opozycją.
Był to wtedy bodaj jedyny dość subtelny głos, w którym pobrzmiewała nuta krytyki. Inni hierarchowie milczeli. Biskup Piotr Jarecki tłumaczył na łamach „Rzeczpospolitej", że milczenie wynika z roztropności Kościoła i pewnej obawy, by jego głos nie został wykorzystany w walce politycznej.
Czytaj także: Potrzebny jest odważny głos Kościoła
Coś jednak pękło. Po wizycie papieża w pozornie dobrych relacjach PiS–Kościół coś zaczęło trzeszczeć. Najpierw w kwestii oporu rządu odnośnie do korytarzy humanitarnych, potem w kwestii ochrony życia. Kiedy w 2017 r. rządzący rozpoczęli reformę sądownictwa, której szlaban postawił jednak prezydent Andrzej Duda, przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki napisał do prezydenta list. Dziękując mu za weto, przypomniał, że „autentyczna demokracja możliwa jest tylko w państwie prawnym", a równowaga między władzą prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą „tak że jedna nie dominuje nigdy nad drugą – jest gwarancją prawidłowego funkcjonowania demokracji".