Zgodnie z najnowszymi informacjami los szefa resortu rolnictwa Krzysztofa Jurgiela jest w zasadzie przesądzony. – Jurgiel pożegnał się już ze swoimi najbliższymi współpracownikami – twierdzi jeden z naszych rozmówców z Ministerstwa Rolnictwa.
Informację tę potwierdzają także nasi rozmówcy z Nowogrodzkiej, choć do końca jeszcze nie wiadomo, kiedy dymisja ta zostanie ogłoszona. Nieoficjalnie mówi się o najbliższych dniach. O tym, że dymisja ministra Jurgiela jest pewna i nastąpi szybko, informowała w sobotę Wirtualna Polska, powołując się na źródła w otoczeniu premiera Mateusza Morawieckiego.
Walka o poparcie
O przyspieszeniu decyzji w sprawie ministra rolnictwa miał zdecydować splot okoliczności, które od wielu miesięcy były przedmiotem wewnętrznej krytyki w obozie władzy. – Jurgiel był jednym z kandydatów do rekonstrukcji już w styczniu – przypomina nasz rozmówca z PiS. Nazwisko ministra często pojawiało się też w spekulacjach dotyczących zmian w rządzie, które mają nastąpić jesienią, po wyborach samorządowych i w związku z rozpoczęciem kampanii do europarlamentu.
Rosnące zniecierpliwienie wobec ministra wywołała m.in. mało skuteczna walka z afrykańskim pomorem świń (ASF). W rządzie niedawno został zablokowany jego pomysł budowy płotu, który miałby pomóc w walce z ASF.
To wszystko ma bezpośredni kontekst wyborczy. Bo ASF uderzył najmocniej w rolników w województwach, o które jesienią będzie się toczyć najcięższy bój – czyli w regionach na ścianie wschodniej. Stratedzy PiS od dawna doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli Zjednoczona Prawica ma myśleć o poszerzeniu władzy w sejmikach po wyborach samorządowych, to może stać się to przede wszystkim w regionach na wschodzie. Brak efektów w walce z ASF byłby zaś mocnym argumentem dla PSL w kampanii wyborczej. – To i tak się pojawi, ale bez Jurgiela będzie nam łatwiej przekonywać rolników, że wyciągnęliśmy wnioski z błędów, które popełniliśmy – twierdzi nasz rozmówca.