Drugi kwartał jest zwykle dobry dla Hiszpanii, bo rusza sezon turystyczny. Tym razem jednak był sparaliżowany z powodu pandemii, a liczne nowe gwarancje bezpieczeństwa ze strony władz nie wróżą dobrze letniemu sezonowi, mimo zniesienia w czerwcu ograniczeń w przemieszczaniu się — pisze Reuter.

Po raz pierwszy w długiej historii kryzysów gospodarczych Hiszpania użyła na masową skalę ochronę miejsc pracy (ERTE), aby ograniczyć liczbę wypowiedzeń. Rząd wydał na to dotychczas ponad 5 mld euro. Gdyby tego nie było, liczba zwolnionych z pracy byłaby większa od 1 047 000 osób. — ERTE okazał się skutecznym mechanizmem zachowania zatrudnienia — powiedziała wiceminister gospodarki Ana de la Cueva na konferencji prasowej.

Wielu Hiszpanów nie spełnia jednak technicznych kryteriów bezrobotnych, bo np. nie szuka aktywnie nowego zatrudnienia. Najwięcej miejsc pracy straciły osoby zatrudnione na umowach terminowych, kobiety i młodzi mężczyźni w wieku 16-24 lat — dodała wiceminister. Z oficjalnych danych widać, jak surowe były ograniczenia w przemieszczaniu się, bo zaledwie 35 proc. w wieku produkcyjnym czyli ok. 14 mln ludzi mogło praktycznie wykonywać swoją pracę w II kwartale, głownię przy produkcji albo w ramach telepracy.

Mimo skoku liczby ludzi bez pracy poziom bezrobocia jest daleko od szczytowych 26,94 proc. z 2013 r., kiedy kraj ostro oszczędzał, aby wyjść z globalnego kryzysu finansowego. Od 2018 r. tempo spadku bezrobocia malało utrudniając dojście do poziomu jednocyfrowego.