Kierowcy samochodów ciężarowych, TIR-ów i autobusów, spawacze, pielęgniarki, lekarze,maszyniści, operatorzy maszyn, budowlańcy (w tym betoniarze, stolarze budowlani) kucharze i piekarze –są w grupie 31 deficytowych zawodów, w których pracodawcom trudno będzie w 2020 r. znaleźć kandydatów do pracy. Jak wynika z najnowszej edycji raportu 'Barometr zawodów", które na zlecenie Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej przygotowuje WUP w Krakowie, w tym roku nie zmieniła się ani liczba 31 od ubiegłego roku zawodów deficytowych (jeszcze w 2018 r. było ich 27) ani nadwyżkowych. Na tej drugiej od dwóch lat jest tylko jeden zawód – ekonomista.

Trwała nadwyżka

Jak podkreślają autorzy raportu, to jedyny zawód, w którym liczba kandydatów chętnych do pracy jest wyższa niż liczba faktycznych miejsc pracy. I dodają, że można go uznać za trwale nadwyżkowy, bowiem w skali kraju od 2016 roku trafia do nadwyżki. Wśród powodów wskazują kilka czynników- w tym dużą liczbę absolwentów – nie tylko uczelni, ale także szkół średnich (po nich mamy techników ekonomistów). W rezultacie, pomimo rozwoju rynku, ekonomiści często nie są w stanie znaleźć zatrudnienia kierunkowego- uzupełniają więc kwalifikacje, a czasem całkowicie zmieniają zawód.

Nie dotyczy to jednak absolwentów czołowych uczelni, w tym Szkoły Głównej Handlowej, czy kierunków ekonomicznych na Uniwersytecie Warszawskim-, których pracodawcy podbierają często już na studiach. Podobnie jak w poprzednich latach – w większości (80 proc.) zawodów można mówić o równowadze na rynku pracy- do tej grupy trafili w tym roku deficytowi w ostatnich latach szefowie kuchni i kosmetyczki. Z kolei blacharze i lakiernicy samochodowi przesunęli się do grupy deficytowych w skali całego kraju profesji- wraz z rosnącym importem używanych i nierzadko powypadkowych aut.

Sporo zależy jednak od lokalizacji. Nawet w przypadku bardzo poszukiwanych kierowców są regiony – w tym woj. dolnośląskie, gdzie ich deficyt jest szczególnie wysoki i takie- m.in. na Mazowszu, gdzie zawód ten jest w równowadze. To samo dotyczy pielęgniarek i położnych- ich największe niedobory są na Mazowszu, Dolnym Śląsku w Wielkopolsce i na Opolszczyźnie a z kolei w woj. Zachodniopomorskim częściej występuje równowaga między podażą i popytem na rynku pracy w tym zawodzie.