„Wieczorem 9 kwietnia jeden ze skazańców, który był przetrzymywany w karcerze za pogwałcenie przepisów wewnętrznych, odmówił poddania się osobistej rewizji, pobił personel instytucji i wezwał innych skazanych do podjęcia nielegalnych działań” - poinformowała o przyczynach buntu Federalna Dyrekcja Służby Penitencjarnej. W komunikacie nie wspomniano o pożarze, który objął co najmniej trzy budynki.
W piątek wieczorem agencja Interfax, powołując się na swoje źródła, potwierdziła pożar, który miał byc efektem podpalenia. Domniemani buntownicy, w liczbie 16 lub 17 osób, zabarykadowali się w jednym z podpalonych budynków. - Podżegacze zainscenizowali próbę samobójstwa, a kiedy zaczęto im udzielać pomocy, zaatakowali pracowników kolonii, opuścili celę bez pozwolenia i wszczęli zamieszki - twierdzi źródło agencji.
Informację o pożarze potwierdził miejscowy mer Siergiej Pietrow. Według niego do opanowania sytuacji ściągnięto oddziały specjalne policji.
Ale Paweł Głuszenko, lokalny działacz na rzecz praw człowieka, przekazał w mediach społecznościowych, że w kolonii karnej o maksymalnym rygorze, w której wyroki odbywają recydywiści, doszło do „działań wojennych na pełną skalę”. Inna działaczka, Olga Romanowa, napisała na Facebooku o domniemanych ofiarach starć. „Są doniesienia, że skazani są bici i oblewani wodą” - dodała.