Przepuszczane będą jedynie samochody uprzywilejowanych służb, takie jak karetki pogotowia, radiowozy policyjne, czy pojazdy straży pożarnej oraz auta, którymi podróżują małe dzieci.
To trzecia w tym miesiącu manifestacja na lądzie armatorów rybołówstwa. Trzy tygodnie temu blokowali wjazdy do Łeby i Ustki, a dwa tygodnie temu drogę nr 216 we Władysławowie. Podczas tamtych protestów rybacy przechodzili przez przejście dla pieszych i co kilkanaście minut przepuszczali czekające pojazdy.
Rybacy chcą zwrócić uwagę rządu na tragiczną sytuacją armatorów rybołówstwa rekreacyjnego. Przypominają, że wciąż nie zostało zrealizowane porozumienie z ówczesnym Ministrem Gospodarki Morskiej Markiem Gróbarczykiem, które zostało podpisane półtora roku temu - 16 stycznia 2020 r. "We wszystkich polskich portach stoją statki, które już nie wrócą do zawodu. Morskie farmy wiatrowe na Bałtyku zabierają nam nasze jedyne łowiska, a zakaz połowu dorsza będzie przedłużony" napisali w komunikacie opublikowanym przez Sztab Kryzysowy Armatorów Rybołówstwa.
- Rybacy nie mogą łowić ryb, przepisy im tego zakazują, dlatego dziś wyszli na drogę. Państwo polskie zobowiązało się do wypłaty odszkodowań i do dziś tego nie zrobiło. Ten rząd umówił się z nimi, podpisał porozumienie, a pieniędzy nie - powiedział Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. Zakazy połowów dorsza we wschodniej części Morza Bałtyckiego jesienią zeszłego roku zostały przedłużone.