Morzem i lądem
Polska eksportuje zboże przez porty, ale także drogami czy koleją. Dlatego całkowite dane resort rolnictwa ma na razie do marca, ale i one są już imponujące. W I kwartale 2020 r. Polska wysłała w świat 2,45 mln ton zboża wszelkich gatunków, trzy razy więcej niż przed rokiem, gdy sprzedaliśmy za granicę 0,860 mln ton. Najmocniej wzrósł eksport pszenicy – z 0,4 mln do 1,5 mln ton oraz żyta (z 0,08 do 0,25 mln ton). Świeższe dane przynoszą analizy firmy Sparks, która raportuje ilość zboża przechodzącego przez polskie porty. Wynika z nich, że w kwietniu i maju eksport się rozwijał w imponującym tempie, a prognozy na czerwiec także są bardzo dobre.
Skąd taki skok sprzedaży zagranicznej polskiego zboża? Okazuje się, że pomogła pandemia, która przyczyniła się do osłabienia kursu złotego. – Eksport wynikał z niskiej ceny – przyznaje Rafał Mładanowicz, prezes Krajowej Federacji Producentów Zbóż. – Cena zbóż jest ustalana na giełdach zagranicznych, w dolarze lub w euro, polskie zboże było więc bardzo atrakcyjne – dodaje.
Bez zapasów
Jeśli szacunki analityków dla całego sezonu się sprawdzą i eksport sięgnie 3,9 mln ton, zapasy pszenicy spadną do 250 tys. ton wobec średniej 600–800 tys. ton w poprzednich latach.
– Oznacza to, że nawet gdy krajowe zbiory pszenicy w 2020 r. będą zbliżone do ubiegłorocznych, ceny ziarna prawdopodobnie będą kształtowały się na wyższym poziomie – mówi Marta Skrzypczyk, dyrektor biura analiz w BNP Paribas. W lipcu zaczną się nowe zbiory, szacowane na ok. 11,1 mln t, podobnie jak przed rokiem. Z tego zwykle 4 mln ton idzie do konsumpcji; kolejne 3,5 mln ton na pasze, a reszta – na wysiew, do przemysłu lub właśnie na eksport. Pszenicy nie zabraknie, ale zapasy też mają znaczenie.
– Stanowią swoisty bufor, gdyby okazało się, że na świecie zbiory pszenicy w nadchodzącym sezonie istotnie spadną, wówczas ceny globalne zaczęłyby rosnąć, co miałoby przełożenie również na ceny krajowe – mówi Skrzypczyk. Przy braku zapasów ceny w Polsce rosłyby szybciej, mogłyby przekroczyć 1000 zł za tonę. W efekcie mogłaby podrożeć żywność, jednak nadal nie oznaczałoby to problemów z zaopatrzeniem. – Zapasy w kraju pozwalają też na uniknięcie paniki na rynku czy chwilowych przerwach w łańcuchu dostaw w sytuacjach kryzysowych, jak obecna, związana z rozprzestrzenianiem się Covid-19 – dodaje ekspertka. Ostatecznie, w razie poważnych braków, UE może wydawać bezcłowe kontyngenty na import zbóż z Rosji czy Ukrainy.
Ceny w górę
Ewentualny wzrost cen też miałby swoje granice przez powiązanie cen w Polsce z globalnymi giełdami. – Jeżeli w Polsce wystąpiłaby susza, to krajowe ceny mogłyby pójść w górę, ale limit wzrostu ponad cenę światową byłby ograniczony przez wielkość kosztów transportu i innych kosztów związanych z importem zboża – wyjaśnia Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole.