W dziennikarskim śledztwie ekipa z kamerą przyjechała z Paryża do Kruszynka pod Włocławkiem w województwie kujawsko-pomorskim, gdzie planowano ujawnić fatalne warunki, w jakich są produkowane zioła w Polsce. Misja się nie powiodła, tak samo, jak i robienie zdjęć zza płotu, w ukryciu.

- Zaprosiliśmy ekipę do naszego gospodarstwa, pozwoliliśmy nakręcić wszystko, co tylko chcieli, a dziennikarka przyznała, że aromat, jaki unosi się w powietrzu nad plantacją, jest taki sam, jak w jej ojczystym Libanie — mówi ze śmiechem Marcin Lewandowski, największy producent i eksporter polskich ziół. Jest współwłaścicielem firmy FZL, którą prowadzą razem z ojcem Markiem i bratem Łukaszem. A francuski odbiorca polskich ziół wyjaśnił dziennikarce, że kupuje je w naszym kraju, bo są lepsze i bardziej aromatyczne niż te z Francji.

Jak to możliwe, że polscy producenci podbili m.in. francuski rynek ziół? Gdzie jeszcze eksportujemy tymianek, lawendę czy majeranek? Ile można na tym zarobić? O tym w artykule w jutrzejszym, wtorkowym wydaniu "Rzeczpospolitej".