– Sęk w tym, że jest ona czasochłonna i zwyczajnie nieskuteczna – komentuje Wojciech Kamiński.
Składają się na nią dwa postępowania, a każde inicjowane odrębnym wnioskiem. W pierwszym sąd może jedynie zagrozić alienującemu rodzicowi obowiąz-kiem zapłaty oznaczonej sumy pieniężnej. To zagrożenie musi być poprzedzone dogłębnym postępowaniem, w którym sąd bada, czy do naruszeń rzeczywiście doszło, jak często do nich dochodziło, kto jest ich sprawcą i czy wnioskodawca ma w ogóle prawo do kontaktów. Następnie sąd wydaje zagrożenie nakazem zapłaty. Wysokość orzekanych zagrożeń to średnio 200 zł.
Nic dziwnego, że nakazy są ignorowane. I zaczynają się prawdziwe problemy.
– Zamiast wprowadzić regulację, na podstawie której nakaz zapłaty stawałby się skuteczny, postanowiono, iż należy wszcząć kolejną procedurę. Cała historia zaczyna się więc od początku. Najpierw należy wnieść stosowny wniosek, potem sąd bada sprawę po to, by nakazać zapłatę wcześniej zagrożonej kwoty – tłumaczy mecenas.
Procedura okazuje się więc nieskuteczna, a sądy mają zbyt mały margines swobody, by móc zrobić coś innego i poprawić sytuację w której jedemu z rodziców ogranicza się kontakt z dzieckiem.
Mimo podejmowanych prób naprawy sytuacji (w poprzedniej kadencji Sejmu druk nr 3254) stosowne przepisy ciągle nie zostały uchwalone. Obecnie w Sej-mie w tej sprawie ciągle nic się nie dzieje. A problem można łatwo rozwiązać. Prawnicy proponują wprowadzenie przepisu pozwalającego od razu wydać nakaz zapłaty bez konieczności prowadzenia wstępnego postępowania.