Tym wolnym znowu człowiekiem jest Hosni Mubarak, który przez trzy dekady stał na czele Egiptu. Nie tylko najludniejszego kraju arabskiego, ale i narzucającego innym mody kulturalne i polityczne. Choć chyba akurat nie w sprawie byłych dyktatorów. Losy obalonych przywódców arabskich są bowiem różne.
Mubaraka obaliła rewolucja w lutym 2011 roku. Gdy trafił za kraty, postawiono mu zarzuty korupcji i krwawej rozprawy z buntownikami. Dostawał wyroki, później podważane. W końcu ten 89-letni polityk legenda został uwolniony ze wszystkich zarzutów.
– Zachował grupę lojalnych ludzi w głębokich strukturach państwa i poza nimi. Nie jest niespodzianką, że całkowicie go uniewinniono, po prostu dowody zostały zniszczone przez generałów bezpieki i sędziowie nie mieli podstaw do wydania ostatecznych wyroków – mówi „Rzeczpospolitej" Said Sadek, politolog z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze.
– Poza tym jest stary i schorowany, a egipska tradycja nakazuje, by takich ludzi nie karać – dodaje.
W złotej klatce
Przed Mubarakiem, w styczniu 2011 roku, padł dyktator Tunezji Zin al-Abidin Ben Ali. On w przeciwieństwie do Egipcjanina, któremu duma nie zezwoliła na ucieczkę z kraju, skorzystał z oferty schronienia w Arabii Saudyjskiej. Mieszka jak w złotej klatce w pałacu i korzysta z wywiezionych z kraju pieniędzy i kosztowności, o których krążą legendy. W ojczyźnie wydano na niego in absentia kilka wyroków długoletniego więzienia.