- Chciałbym, żeby lewicowi wyborcy mogli zagłosować na oryginał, nie na podróbki - zadeklarował polityk partii Razem, tłumacząc, że "podróbkami są prawicowi politycy, którzy uśmiechają się do lewicowych wyborców".

- Mój obowiązek to jest to, żeby lewicowi wyborcy mogli zagłosować na lewicową listę. A lewicowa lista to jest taka, która stoi po stronie pracowników, po stronie lokatorów, która jest za Europą i która jest przeciwna temu, żeby państwo wtykało ludziom nos pod kołdrę i decydowało za nich, co mają tam robić - tłumaczył Zandberg w Polskim Radiu 24.

- My jesteśmy po to w polityce i wierzę, że w Polsce jest wielu wyborców i wiele wyborczyń, którzy myślą podobnie. Tylko niestety ciągle często dają się zastraszyć takiemu szantażowi, że muszą głosować na kogoś, z kim się nie zgadzają i kogo nie szanują, bo po drugiej stronie są "tamci" - ocenił lider warszawskiej listy Lewicy Razem w wyborach do europarlamentu. 

- Przecież powiedzmy sobie uczciwie - bardzo wielu wyborców, którzy głosują dzisiaj na PiS, głosują nie dlatego, że się zakochało w Macierewiczu, tylko dlatego, że jak widzi ludzi z Platformy Obywatelskiej, to im ciśnienie skacze. W wielu wyborców, którzy głosują na Platformę, nie głosuje na Platformę dlatego, że Grzegorz Schetyna jest wybitnym, charyzmatycznym liderem, z którym się utożsamiają, tylko dlatego, że jak patrzą na PiS, to im ciśnienie skacze - zauważył.

Zandberg zauważył, że gdy rząd PiS wprowadzał program 500 plus, jako jeden z niewielu opozycyjnych polityków nie był mu przeciwny. - 500 plus nie zastąpi całego państwa dobrobytu - zaznaczył jednak. - To oczywista, jedna cegiełka, rozwiązanie uniwersalne. Nie mam problemu z tym, żeby chwalić dobre rozwiązania. Mam problem, gdy antagonizuje się grupy społeczne np. nauczycieli - dodał. - Nauczyciele nie są w uprzywilejowanej sytuacji. Znaczna cześć z nich wiąże koniec z końcem - zaznaczył polityk partii Razem.