Słowo się rozproszyło

Bez dobrych relacji rodzinnych nie zatrzymamy spadku czytelnictwa. W domu należy upatrywać zalążków przyszłych nawyków i pasji czytelniczych – mówi Dariusz Jaworski, dyrektor Instytutu Książki.

Publikacja: 28.11.2018 16:05

Dariusz Jaworski

Dariusz Jaworski

Foto: Daniel Bednarz

Rz: Załóżmy, że w gminie są pieniądze na dużą inwestycję. Dlaczego powinna powstać nowoczesna biblioteka, a nie basen?

Buduje pan model zero-jedynkowy, w którym można postawić albo basen, albo bibliotekę. Życie wygląda inaczej. Nie można porównywać w ten sposób dwu różnych sposobów rozwoju: fizycznego z intelektualnym. Oba są istotne i powinny być komplementarne.

W takim razie dlaczego biblioteka powinna być priorytetową inwestycją?

Max Scheler, niemiecki filozof z przełomu XIX i XX w., twierdził – w dużym skrócie – że każda wartość: witalna, metafizyczna, materialna itd., ma swoje miejsce w rzeczywistości i jest ważna. Problem pojawia się, gdy zaczynamy układać ich kolejność.

Ludzie mają różne hierarchie wartości.

Zawsze należy wybierać wartość wyższą. Wróćmy do przykładu i zastanówmy się, co jest ważniejsze. Popluskanie się w basenie czy może jednak czytanie i zdobywanie wiedzy oraz budowanie wartości duchowych? Ja wybiorę wartości duchowe i będę przekonywał, że inwestycja w bibliotekę da możliwość kształtowania osobowości przychodzących do niej ludzi. W końcowym rachunku przyniesie więcej efektów niż doraźne skutki uprawiania sportu. Choć zaznaczam – chciałbym, żeby powstał i basen, i biblioteka.

Sport integruje i socjalizuje.

Czytanie również.

Dla niektórych czytanie to lek na samotność.

To prawda, może się zdarzyć sytuacja, kiedy czytanie będzie ucieczką w fikcyjny świat, kompensującą niedostatki czy wręcz zamykającą człowieka jeszcze bardziej. Ale biegi długodystansowe również mogą tak działać. Wiem, bo sam je uprawiałem.

Dużo zależy od środowiska.

Podstawowym środowiskiem jest rodzina. Książki stanowią swoiste drogowskazy, z których rodzice mogą i powinni korzystać w procesie wychowawczym. Co więcej, książka sprzyja budowaniu kontaktu dziecka i rodzica. Cały czas podkreślam, że bez dobrych relacji rodzinnych nie zatrzymamy spadku czytelnictwa. Tu należy upatrywać zalążków przyszłych nawyków i pasji czytelniczych. Potwierdzają to badania.

Jak w tym kierunku działa Instytut Książki?

Choćby poprzez ogólnopolski projekt startbookowy, który zapoczątkowaliśmy pod koniec ubiegłego roku. Teraz w 360 szpitalach rodzice nowo narodzonych dzieci otrzymują książkę „Pierwsze wiersze dla..." z utworami autorstwa wybitnych polskich poetów, m.in. Jana Brzechwy, Juliana Tuwima, Wandy Chotomskiej, Joanny Papuzińskiej, pięknie zilustrowaną przez małżeństwo artystów – Ewę Kozyrę-Pawlak i Pawła Pawlaka. Do książki dołączona jest broszura informacyjna, mówiąca o wartościach płynących z czytania dzieciom.

We wrześniu rozpoczęliśmy pilotażowy projekt dla trzylatków. Zachęcamy ich do wizyty w bibliotece, w której czeka na nich książkowa niespodzianka oraz unikatowa Karta Małego Czytelnika. W projekcie bierze udział 3 tys. punktów bibliotecznych.

W obu projektach do połowy 2019 r. rozdamy ponad pół miliona wyprawek.

Dla niektórych to będzie pierwszy i ostatni kontakt z biblioteką.

Ależ cały pomysł ma właśnie zachęcać do powracania i wypożyczania kolejnych książek. Ćwiczymy wspomniany mechanizm dystrybucji książek w bibliotekach. Za każde wypożyczenie dziecko otrzymuje naklejkę, a po uzbieraniu dziesięciu może liczyć na imienny dyplom. Przyzwyczajamy w ten sposób od małego, że biblioteki istnieją i warto do nich przychodzić. Będziemy w kolejnych latach rozszerzać działania na uczniów szkół.

Samo miejsce również nie jest bez znaczenia. Przypomnę tylko o szerokim spektrum programu „Infrastruktura Bibliotek" w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Z budżetu państwa przeznaczono na dofinansowania łącznie 300 mln złotych i wsparto aż 446 bibliotek.

Wielu ludzi uważa czytanie za luksusową rozrywkę, na którą nie mają czasu.

Zgadzam się z socjologicznym opisem sytuacji mówiącym, że współczesny model cywilizacyjny nie sprzyja czytaniu książek. Jednak przemiany cywilizacyjne mają to do siebie, że można nimi sterować i godzić się na nie lub nie. To zależy od nas samych.

Dzielenie włosa na czworo i kwestionowanie rzeczywistości – a to są właśnie efekty czytania książek – raczej utrudnia niż ułatwia życie w czasach gdy trzeba działać szybko i sprawnie oraz mieć szybkie odpowiedzi.

Tak było i tak jest, że wszystko, co dobre, jest kosztowne, ale nie wolno z tego rezygnować, bo zyski znacznie przewyższą straty. Każda wartość ma swoją cenę, bo trzeba w nią włożyć wysiłek, wymaga skupienia, krytycznego myślenia. Dzięki książkom poznajemy i konfrontujemy otaczającą rzeczywistość.

Efekty działań mających zwiększyć czytelnictwo są, ale zapaść trwa. Coś zaniedbaliśmy w latach 90. i na początku XXI wieku?

Myślę, że nie chodzi tylko o zaniedbania. Nie zauważamy zmian dokonujących się wokół. Kiedyś nośnikiem słowa był papier, ale gdy do powszechnego użytku weszła elektronika, słowo czytane się rozproszyło.

Co to znaczy?

Ludzie nadal dużo czytają, ale książki i prasa – w tradycyjnej formie – nie są już tak popularne jak dawniej. Proszę zauważyć, że metodologia prowadzonych współcześnie badań nie do końca wychwytuje te przemiany. Kiedyś dostęp do książek był ograniczony m.in. cenzurą, teraz można się w ofercie pogubić. Kiedyś była książka i kino, a dziś mamy smartfony, 200 kanałów w telewizji, internet i... basen (śmiech). A na poważnie: ilość czasu, jaką mamy, jest bez zmian, ale liczba sposobów jego zagospodarowania jest dziś obłędna.

Poziom czytelnictwa spada w całej Europie...

To nie powinno być dla nas usprawiedliwieniem, ale nie można tego ignorować. Musimy reagować na zmiany o charakterze cywilizacyjnym. Mam wrażenie, że po 1989 r. zachłysnęliśmy się nowością, co spowodowało erozję naszych podstaw kulturowych i osłabiło relacje międzyludzkie. Często nieświadomie niszczono albo lekceważono to, co było najbardziej wartościowe. A jeżeli zerwiemy więzi międzypokoleniowe, to co zbudujemy?

W tegorocznym rankingu zmieniła się metodologia i to właśnie z myślą o wymogach nowoczesności.

Tegoroczną ankietę skierowaną do bibliotek uzupełniliśmy o nowe pytania, dotyczące m.in. niestandardowych form wypożyczania książek, np. książka na telefon, udostępniania e-booków, otwarcia biblioteki w soboty, obecności w mediach społecznościowych, współpracy z partnerami zewnętrznymi.

Rok temu mówił pan, że woli papierową książkę od e-booka. Wciąż tak pan uważa?

To nie jest tak, że nie lubię e-booków. Powiedziałem wtedy, że wolę sensualny kontakt z książką. Oczywiście mam czytnik, na który kupuję nowości, i prawdę mówiąc, więcej dziś czytam w ten sposób, a to z prostego powodu – dużo podróżuję. Dzięki czytnikowi mogę wziąć ze sobą pięć książek. Ale nośnik jest wtórny. Chodzi tylko i aż o to, żeby w ogóle czytać.

Rz: Załóżmy, że w gminie są pieniądze na dużą inwestycję. Dlaczego powinna powstać nowoczesna biblioteka, a nie basen?

Buduje pan model zero-jedynkowy, w którym można postawić albo basen, albo bibliotekę. Życie wygląda inaczej. Nie można porównywać w ten sposób dwu różnych sposobów rozwoju: fizycznego z intelektualnym. Oba są istotne i powinny być komplementarne.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko