Bodnar, czyli kłopoty

Szerokie poparcie społeczne dla kandydata PO i lewicy na rzecznika praw obywatelskich sprowadza się do tego, że wyrażają je tylko organizacje proaborcyjne. Takich, które bronią życia ludzkiego we wczesnej fazie rozwoju, w tym gronie brakuje – piszą prawniczki z Instytutu Ordo Iuris.

Publikacja: 15.07.2015 21:55

Alicję Tysiąc udało się feministkom we współpracy z Fundacją Helsińską przedstawić jako ofiarę bezpr

Alicję Tysiąc udało się feministkom we współpracy z Fundacją Helsińską przedstawić jako ofiarę bezprawnego pozbawienia prawa do procedury medycznej

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

, joanna potocka

Apologia, jaką Katarzyna Batko-Tołuć oraz Borys Bura wygłosili na cześć Adama Bodnara, wymaga pewnego komentarza. Przedstawiony na łamach „Rzeczpospolitej" przez działaczy Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska pean stanowi polemikę z tekstami zarzucającymi kandydatowi na urząd rzecznika praw obywatelskich daleko idące zaangażowanie ideologiczne.

Autorzy tej apologii forsują narrację o „umiarkowanym", „bezpartyjnym fachowcu", „specjaliście od praw człowieka" i „kandydacie obywatelskim". Popierać go mają organizacje o zróżnicowanym profilu i konkurujących interesach, ale za to wyjątkowo zgodne w zachwycie nad jego kandydaturą. Katarzyna Batko-Tołuć oraz Borys Bura podkreślają jednocześnie skuteczność pretendenta na urząd RPO i jego osiągnięcia. Zanim jednak ulegniemy tej apologetycznej perswazji, warto uwzględnić kilka dodatkowych okoliczności.

Kandydat obywatelski...

Rozwój organizacji obywatelskich jest zjawiskiem jednoznacznie pozytywnym. Jednakże niekiedy odnieść można wrażenie, że grupa tych samych osób bywa zaangażowana działalność wielu organizacji w różnych konfiguracjach. W efekcie kolejne szyldy nie muszą oznaczać zaangażowania nowych podmiotów, ale stanowią często permutację w obrębie jednego środowiska. Nie ma w tym nic złego, choć wątpliwości pojawiają się wówczas, gdy długa lista nazw organizacji zaczyna być traktowana jako wyraz, rzekomo powszechnego, poparcia społecznego. Znane są tego typu przypadki.

Wystarczy wspomnieć kontrowersyjny projekt ustawy zaostrzającej polskie prawo antydyskryminacyjne. Projekt ten (słynny druk 1051), podobnie jak kandydatura Adama Bodnara na funkcję ombudsmana, jest popierany przez szeroką i pluralistyczną koalicję około 40 organizacji pozarządowych, wśród nich również współkierowaną przez Bodnara Fundację Helsińską. Poparcie organizacji społecznych służyć miało jednak głównie maskowaniu faktu, że głęboko ingerujący w wolności obywatelskie projekt nie był poddany prawdziwym konsultacjom społecznym, a poparcie go w pierwszym czytaniu przez koalicję PO i lewicy wywołało ogromną falę protestów. Wybuchły one, gdy społeczeństwo zorientowało się, że zachwalana przez obrońców praw człowieka intensywniejsza ochrona przed dyskryminacją będzie oznaczać ograniczenia wolności słowa i wolności gospodarczej oraz de facto uprzywilejowywać wąskie, acz mające wyraźną skłonność do sądowego pieniactwa, subkultury.

Tak więc chociaż za projektem stało 40 organizacji pozarządowych, to do Sejmu wpłynęło blisko 140 tys. pisemnych protestów przeciwko projektowi, a ponad 90 tys. trafiło tam drogą elektroniczną. Wiele wskazuje na to, że obecne szerokie poparcie organizacji społecznych dla kandydatury Adama Bodnara ma podobnie iluzoryczny charakter jak rzekome poparcie społeczne dla (popieranego przez Bodnara) zwiększenia represyjności prawa antydyskryminacyjnego.

Warto się również przyjrzeć rzekomo pluralistycznemu profilowi popierających Bodnara organizacji pozarządowych. Trudno będzie tam znaleźć organizacje broniące życia ludzkiego we wczesnej fazie rozwoju, choć nie brak organizacji proaborcyjnych. Nie natkniemy się tam na organizacje prorodzinne, choć będą te, które domagają się specjalnego traktowania członków subkultur LGBTQ. Nie spotkamy wśród popierających organizacji tych, które dopominają się poszanowania praw rodziców do wychowania dzieci, jednak znajdziemy wiele takich, które propagują demoralizujące treści zalecane w standardach edukacji seksualnej WHO. Adam Bodnar nie będzie być może, jak o tym sam zapewnia, „młotem na PiS", jednak, inaczej niż zwierzęta, dzieci na prenatalnym etapie ich rozwoju, którym Bodnar odmawia człowieczeństwa, nie znajdą w nim swego obrońcy, nawet wówczas, gdy są przedmiotem haniebnej dyskryminacji ze względów eugenicznych.

szanujący Kościół...

W rozmowie z Ewą Siedlecką na łamach „Gazety Wyborczej" Adam Bodnar deklaruje dyplomatycznie, że szanuje „Kościół katolicki za jego historyczną rolę w Polsce i naukę społeczną, szczególnie tę dotyczącą solidarności ze słabszymi". Zapewnienie to brzmi jednak jak ponury żart, i to nie tylko ze względu na proaborcyjne zaangażowanie Bodnara, ale również w kontekście jego poglądów kwestionujących naturę małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Wszak nauczanie Kościoła o małżeństwie i rodzinie jest jednym z fundamentów antropologii chrześcijańskiej i niekwestionowaną podstawą katolickiej nauki społecznej.

Równie groteskowo brzmi zapewnienie wiceprezesa Fundacji Helsińskiej o szacunku, jaki żywi do Kościoła za historyczną rolę, jaką ten odegrał w życiu narodu. W następnych słowach atakuje bowiem biskupów za przypominanie treści nauczania moralnego Kościoła politykom i napominanie ich, że praktyczne przestrzeganie tego nauczania, nie zaś czcze deklaracje, jest istotnym warunkiem przynależności do wspólnoty wiernych. W ten sposób rzekomemu uznaniu dla niezłomnej postawy Kościoła w czasach komunizmu towarzyszy retoryka peerelowskiego reżimu piętnującego księdza Jerzego Popiełuszkę i cały Kościół za „mieszanie się do polityki".

...pogromca Rzeczypospolitej

Autorzy apologii Adama Bodnara podkreślają zasługi, jakie położył dla wielokrotnego skazywania Polski przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Byłby to z pewnością powód do chwały, gdyby chodziło o sprawę tajnych więzień w Kiejkutach, kiedy to wąska grupa polityków zaakceptowała na terytorium Polski nielegalne operacje służb specjalnych obcego mocarstwa w zamian za korzyści finansowe, których trudno szukać we wpływach budżetowych. Jest w Polsce też wiele innych przypadków nadmiernej opresji lub nieudolności państwa składających się na niesprawiedliwość, której naprawy z pewnością warto dochodzić poza granicami.

Jednak są również sprawy, w których dochodzi do krzywdzącej stygmatyzacji Polski w imię ideologicznych dążeń wąskich grup radykałów i subkultur kwestionujących wielowiekową kulturę Rzeczypospolitej. Niestety, niewątpliwy zmysł strategiczny i skuteczność Adama Bodnara odegrały w tych sprawach rolę trudną do przecenienia.

Weźmy chociażby głośną sprawę Alicji Tysiąc, którą udało się środowiskom feministek we współpracy z Fundacją Helsińską przedstawić jako ofiarę bezprawnego pozbawienia prawa do procedury medycznej, do której w rzeczywistości nie była wcale uprawniona. Opinii publicznej przedstawiono obraz skarżącej jako ofiary fanatycznego lekarza, który wrzucając do kosza orzeczenie o rzekomym istnieniu przesłanek uchylających bezprawność aborcji, skazać ją miał na kalectwo będące skutkiem urodzenia dziecka. Ani feministki, ani Fundacja Helsińska nie podali do publicznej wiadomości faktu, że tym rzekomo nawiedzonym obrońcą życia był znany z braku aborcyjnych zahamowań prof. Romuald Dębski. To właśnie on nie widział wskazań do aborcji u Alicji Tysiąc, ten sam prof. Dębski, który zasłynął w ubiegłym roku z napaści na prof. Bogdana Chazana odmawiającego zabicia dziecka, które będąc poczęte in vitro, obarczone było poważnymi wadami rozwojowymi.

Kreowanie fałszywej świadomości

Nie tylko zresztą prof. Romuald Dębski nie znalazł w sprawie Alicji Tysiąc uzasadnienia do aborcji, także ośmiu innych specjalistów z zakresu ginekologii i okulistyki, których opinie przywoływano w Strasburgu, stwierdziło, że pogorszenie wzroku Alicji Tysiąc nie było spowodowane porodem. Poród nastąpił bowiem w sposób dla wzroku neutralny – przez cesarskie cięcie. Cóż, odpowiednie modelowanie świadomości społecznej jest istotnym elementem litygacji strategicznej, w której biegłości nikt Adamowi Bodnarowi nie może odmówić.

Z podobnym kreowaniem fałszywej świadomości mieliśmy do czynienia w głośnej sprawie „Agaty", czyli P i S przeciwko Polsce. Biuro prasowe Trybunału w Strasburgu przedstawiło tę sprawę jako dotyczącą dostępu do aborcji dla ofiar gwałtu. Tymczasem wiadomo było, że „Agatę" oraz jej chłopaka łączyła młodzieńcza miłość, a nie przemoc, i jedynie fakt nieukończenia przez nich 15 lat pozwalał uznać ich obcowanie płciowe za „czyn zakazany", choć już nie za przestępstwo. Te okoliczności, podobnie jak fakt, że esemesy „Agaty" wysyłane do kapelana szpitalnego ukazują jednoznaczne pragnienie urodzenia dziecka, nie mają znaczenia w sytuacji, gdy można przeprowadzić strategiczną litygację, w wyniku której Polska zostaje skazana za ograniczanie praw ofiary fikcyjnego „gwałtu" oraz za stosowanie względem niej tortur (!). Tak, Polska została skazana za złamanie zakazu stosowania tortur, które miały polegać na wymaganym przez prawo polskie i standardy europejskiej konwencji praw człowieka poinformowaniu przez lekarzy nieletniej matki oraz naciskającej na aborcję babki dziecka o ryzyku wynikającym stąd dla zdrowia dziewczyny oraz z faktu rozmów „Agaty" z kapłanem, którego wyraźnie sama zapraszała do siebie podczas pobytu w szpitalu.

Można oczywiście próbować twierdzić, że obecne w stanowisku ETPCz przeinaczenia nie obciążają w niczym Adama Bodnara, jak jednak wytłumaczyć fakt, że zgłoszona przezeń interwencja w postępowaniu przed Trybunałem koncentruje się na wywodach podkreślających małą ilość aborcji przeprowadzanych u ofiar gwałtu, skoro nie mieliśmy z nim do czynienia w tej sprawie? Na tym właśnie polega sztuka litygacji strategicznej – trzeba wykreować kontekst pozwalający forsować zamierzoną tezę.

Autorzy opublikowanej w „Rzeczpospolitej" apologii Adama Bodnara uspokajają, że jako przyszły rzecznik praw obywatelskich będzie robił w dużej mierze to wszystko, co już teraz robi w Fundacji Helsińskiej, tylko na większą skalę i z większą skutecznością. Właśnie ta okoliczność najbardziej niepokoi.

Joanna Banasiuk jest doktorem nauk prawnych, wiceprezesem Instytutu Ordo Iuris

Joanna Potocka jest radcą prawnym, ekspertem Instytutu Ordo Iuris

Pisali w Opiniach

Katarzyna Batko-Tołuć, Borys Bura

Na kłopoty... Bodnar

14.07.2015

, joanna potocka

Apologia, jaką Katarzyna Batko-Tołuć oraz Borys Bura wygłosili na cześć Adama Bodnara, wymaga pewnego komentarza. Przedstawiony na łamach „Rzeczpospolitej" przez działaczy Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska pean stanowi polemikę z tekstami zarzucającymi kandydatowi na urząd rzecznika praw obywatelskich daleko idące zaangażowanie ideologiczne.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem