Kilka tygodni temu, zapytany w jednym z programów telewizyjnych o stan stosunków amerykańsko-polskich, odpowiedziałem: „Jest gorzej, niż się panom wydaje". Nie chciałem wówczas uzasadniać tego twierdzenia, gdyż wymagałoby to odwołania się do kwestii znanych mi z prywatnych rozmów z amerykańskimi urzędnikami w Waszyngtonie. Stopniowo jednak media ujawniają najważniejsze elementy ciągu zdarzeń i czuję się zwolniony z wymogu zachowania dyskrecji.
Zaczynając od konkluzji, mogę z pełną odpowiedzialnością i na podstawie znajomości spraw stwierdzić, że sytuacja jest bardzo zła i stanowi zagrożenie nie tylko w aspekcie politycznym, lecz przede wszystkim dla bezpieczeństwa naszego państwa. I nie jestem w tym przekonaniu odosobniony. Jak skomentował obecne wydarzenia ważny polski polityk prawicowy: „I pomyśleć, że jeszcze niedawno naszym najważniejszym problemem był San Escobar...".
Najgorsza taktyka
Relacje polsko-żydowskie czy polsko-izraelskie to kwestia moralna, ale ich pogorszenie samo w sobie nie naraża Polski na zagrożenie. Zupełnie inne znaczenie mają jednak stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Jest kwestią oczywistą, że jest to jedyny kraj, na który moglibyśmy realnie liczyć, gdybyśmy potrzebowali pomocy. Europejskie siły wojskowe przechodzą kolejną fazę zmiany terminologii bez zwiększenia potencjału militarnego, a wizja żołnierzy Bundeswehry maszerujących przez Polskę, by powstrzymać agresorów ze Wschodu wymaga wyobraźni, jaką mało kto dysponuje.
W przeszłości wielokrotnie pozwalaliśmy sobie na czyny i gesty wystawiające na próbę cierpliwość Waszyngtonu. To przecież doradca poprzedniego prezydenta Polski deklarował, że wraz ze swym pryncypałem lecą za ocean, by wyśmiać lokatora Białego Domu. Polska tromtadracja sięgnęła wówczas wyżyn, ale obecnie jesteśmy świadkami wydarzeń znacznie większego kalibru.
Nie jest moją sprawą ocena nowelizacji ustawy o IPN. Z takich czy innych przyczyn Waszyngton uznał jednak, że proponowane przepisy nie dadzą się pogodzić ze współczesnymi normami wolności słowa i zagrażają także obywatelom amerykańskim. Swoje wątpliwości przedstawiał w Warszawie ambasador USA, przedstawiał pełnomocnik ds. Holokaustu, przedstawiali inni ważni urzędnicy amerykańscy. Można było nie zgadzać się z ich argumentacją, ale należało podjąć poważny dialog z Ameryką. Natomiast najgorszą taktyką w stosunku do wielkiego mocarstwa jest lekceważenie. A polscy oficjele przyjęli taką właśnie postawę.