Korespondencja z Nowego Jorku
Po raz kolejny prezydent odmówił uznania swojej przegranej i powtórzył długą listę bezpodstawnych zarzutów dotyczących oszustw wyborczych, oskarżając demokratów o spisek. 46-minutowe wystąpienie Trumpa stojącego za mównicą z pieczęcią prezydencką zostało nagrane w Białym Domu.
Opublikował w sieci nagranie dzień po tym, jak prokurator generalny William Barr, który uznawany jest za sprzymierzeńca prezydenta, potwierdził, że „Departament Sprawiedliwości nie zaobserwował podczas wyborów oszustw na skalę, która mogłaby wpłynąć na wyniki wyborów".
Podobnie jak sam Trump, jego zwolennicy nie przyjmują zapewnień o tym, że wybory odbyły się według przepisów. W środę złożyli kolejny wniosek sądowy, w którym zarzucają przedstawicielom władz stanowych w Wisconsin uchybienia. W Georgii natomiast zorganizowali pikietę przeciwko władzom, które zatwierdziły zwycięstwo Joe Bidena w tym stanie. Nawoływali m.in. do rezygnacji republikańskiego gubernatora Briana Kempa, a nawet do kary więzienia dla niego za to, że zaakceptował wynik wyborów. Prawnik prezydenta Rudolph Giuliani w Michigan apelował do republikanów i ustawodawców do poparcia oskarżeń przeciwko wynikom wyborów. – Przysięga, którą złożyliście na konstytucję, czasem przewiduje bycie krytykowanym, zastraszanym – mówił.
Nieustanne ataki na system wyborczy i insynuacje, że wybory zostały sfałszowane albo doszło w nich do masowych nieprawidłowości podważają zaufanie wyborców do demokratycznego systemu wyborczego i mogą zniechęcić ich do brania udziału w głosowaniach. Odpowiedzialnych za wybory urzędnicy i pracownicy komisji wyborczych skarżą się z kolei, że boją się o bezpieczeństwo swoje i swoich rodzin. Sekretarz stanu w Arizonie Katie Hobbs musiała na kilka dni schronić się w hotelu z powodu pogróżek pod jej adresem oraz protestujących zgromadzonych wokół jej domu w Phoenix.