Przed Kapitolem zebrała się „szeroka koalicja prawicowych grup i pojedynczych osób, (…) od stosunkowo umiarkowanej Woman for America First, po używające przemocy ekstremistyczne grupy takie, jak Proud Boys”. W trakcie debaty na Kapitolu 6 stycznia republikański senator Ted Cruz mówił, że aż 39 proc. Amerykanów uważa, że „wybory były sfałszowane”. Zaplecze polityczne manifestanci mieli więc bardzo solidne.
Jednak sam raport Roberta Evansa z Bellingcat został opublikowany dzień przed rozruchami. Dziennikarz ostrzegał w nim, że może dojść do krwawych starć na ulicach Waszyngtonu, tak jak przy okazji poprzednich dwóch manifestacji w amerykańskiej stolicy zwolenników tezy o „ukradzionych wyborach” (w jednej z nich 33 osoby zostały ranne w bójkach na noże). Nawet w dniu samej manifestacji nikomu spoza kręgów prawicowych ekstremistów nie przychodziło do głowy, że jej uczestnicy mogą wedrzeć się na Kapitol – to był chyba efekt wezwania ustępującego prezydenta Donalda Trumpa.
Skrajni prawicowy skrzykiwali się w takich sieciach społecznościowych jak Phoenix Social Network, Palrer i Spreely (skrót od „Speek Freely”). „Być może bardziej niepokojące były dowody na to, że niepowiązane wcześniej ekosystemy prawicowych i faszystowskich mediów zaczęły łączyć się” – zauważył Evans. Widać to było również na poprzednich manifestacjach zwolenników Trumpa, na których zaczęła pojawiać się faszystowska symbolika.
Dziennikarz Bellingcat podkreśla, że większość kont w tych sieciach ma niewiele ponad tysiąc tzw. followersów (czyli osób, które je obserwują). Siłą za tym dysponują niezbyt dużą. Ale...
„Można to obejść lecąc samolotem do jakiegoś miasta w pobliżu DC (District Columbia którego częścią jest Waszyngton - red.), a potem wjechać do miasta” – jeden z użytkowników sieci TheDonald.win proponował jak wwieźć broń do amerykańskiej stolicy. W Waszyngtonie są jedne z najostrzejszych ograniczeń dotyczących posiadania, wwożenia i noszenia broni, całkowicie zakazane jest tzw. open carry czyli otwarte noszenie jej na ulicach. Przed manifestacją jednak bojówkarze porozumiewali się, jak ją wwieźć do stolicy a potem maszerować z nią ulicami. Część jednak protestowała przeciw pomysłowi wskazując, że noszenie broni w Waszyngtonie „jest nielegalne”. „Czy musimy postępować zgodnie z prawem zwalczając komunistyczny przewrót?” – pytali inni.