Szwecja: Jean-Claude Arnault skazany na dwa lata więzienia za gwałt na doktorantce

Jean-Claude Arnault został skazany na dwa lata więzienia za gwałt na doktorantce jednej ze szkół wyższych w Sztokholmie. Wyrok jest ważny, ponieważ stanowi pierwszy z serii najbardziej głośych przypadków #MeToo, który doprowadził do skazania sprawcy. Ma zapłacić ofierze odszkodowanie w wysokości 115 tys. koron.

Publikacja: 14.10.2018 07:00

Szwecja: Jean-Claude Arnault skazany na dwa lata więzienia za gwałt na doktorantce

Foto: AdobeStock

Rozprawa dotyczyła wydarzeń z 2011 r. i toczyła się za zamkniętymi dzwiami.Arnault, obywatel francuski, twierdzi, że chodziło o całkowicie dobrowolny seks, o „normalny akt miłości" i zaprzecza popełnieniu przestępstwa.

Według aktu oskarżenia seks zaczął się dobrowolnie, by potem przerodzić się w przemoc. Jean Claude Arnault poprzez mocne chwycenie kobiety za kark zmusił ją do brutalnego, oralnego seksu. Kobieta nie mogła uwolnić się z uścisku. Sąd orzekł, że „poza wszelkimi wątpliwościami" chodzi tu o gwałt.

Czytaj także: Warto nagrywać akty seksualne

Przy okazji doszło też do dopochwowego aktu płciowego. Ponieważ kobieta z powodu zastosowania przemocy znajdowała się w stanie zagrożenia i odczuwała silny strach, nie miała jak się bronić. Tu jednak sąd sztokholmski uwolnił pozwanego od zarzutów, ponieważ uznał, że kobieta nie znajdowała się w „stanie bezwolnym" (w czasie gdy wydarzenie miało miejsce, prawo tego wymagało, by móc oskarżyć o gwałt). W 2013 r. prawo zaostrzono. Według ekspertów prawdopodobnie sąd wtedy wydałby wyrok skazujący.

W procesie brak było technicznych dowodów. Stanowiły je za to wiarygodne, pełne detali zeznania powódki, świadków, m.in psychoterapeutów, przyjaciólki i byłego chłopaka ofiary. Dowodami były też notatki w karcie zdrowia z wizyty złożonej w klinice w 2011 r.

Sąd rejonowy orzekł, że nie ma bezpośredniego dowodu na premedytację czynu. Doszedł do konkluzji, że „mężczyzna nie miał bezpośredniej intencji zgwałcić kobiety, ale był tak obojętny na jej przeżycia, że można to nazwać zamiarem wypływającym z obojętności".

Czytaj także: Szwecja: Seks bez wyraźnej zgody jest gwałtem

Jean Claud Arnault był także oskarżony o gwałt na tej samej kobiecie, do którego miało dojść, gdy spała. Do incydentu doszło siedem lat temu. Według sądu rejonowgo zeznanie powódki było w tym przypadku wiarygodne, ale narracja m.in. ze względu na stan upojenia alkoholowego ofiary wykazywała luki, które nie pozwaliły na uznanie Arnault za winnego.

Podczas rozprawy prokurator posłużył się – jako dowodem – reportażem opublikowanym w listopadzie ubiegłego roku na fali #MeToo w dzienniku „Dagens Nyheter", w którym 18 kobiet wystąpiło z oskarżeniami pod adresem mężczyzny zwanego w mediach Kulturprofilen. Kryła się za nim właśnie osoba Arnault, reżysera, fotografa i męża członkini Szwedzkiej Akademii Katariny Frostenson. To jemu 18 kobiet, m.in. dziennikarek i pisarek zarzuciło molestowanie i seksualne napaści. W grupie pokrzywdzonych była też kobieta, która wystąpiła w sądzie.

Arnault prowadził wraz z żoną klub w Sztokholmie, w którym występowało wielu członków Szwedzkiej Akademii i otrzymywał od niej dotacje. Po wstrząsającej publikacji Szwedzka Akademia przerwała z Arnault współpracę. Skandal wokół męża jednej z członkiń grona podzielił szacowną instytucję. Ówczesna stała sekretarz Akademii Sara Danius zleciła kancelarii adwokackiej zbadanie relacji instytucji z szefem klubu.

Część wszczętego wobec Arnault dochodzenia umorzono w marcu tego roku z braku dowodów i przedawnienia kilku przestępstw. Dotyczyła ona m.in. gwałtu i molestowań w latach 2013–2015. Co ciekawe, poczynania Arnault, odznaczonego trzy lata temu Królewskim Orderem Gwiazdy Polarnej stały się znane dużo wcześniej. Już bowiem w grudniu 1996 r. ówczesny stały sekretarz akademii Sture Allen otrzymał list od młodej kobiety z informacją o molestowaniach seksualnych przez człowieka, który sam siebie nazywał „19. członkiem Akademii". Sekretarz jednak na pismo nie zareagował.

Publikację o prześladowaniach seksualnych bez wymieniania nazwiska zamieścił także „Expressen".

Wyrok, który zapadł w Sztokholmie, ocenia się jako bardzo ważny. Daje bowiem sygnał ofiarom gwałtów, że warto zgłaszać podejrzenia o przestępstwo na policję, choć panuje powszechna opinia, że to do niczego nie prowadzi. Okazuje się jednak, że tak nie jest, nawet jeżeli chodzi o przypadki gwałtów odległe w czasie.

Orzeczenie sądu za „zwycięstwo sprawiedliwości" uznała także adwokat kobiety Elisabeth Massi Fritz, która postawiła Arnault przed sądem.

– Wyrok jest ważny dla wielu kobiet i całego ruchu #MeToo. Koniec z milczeniem o przestępstwach seksualnych i gwałtach –oceniła Massi Fritz.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

Rozprawa dotyczyła wydarzeń z 2011 r. i toczyła się za zamkniętymi dzwiami.Arnault, obywatel francuski, twierdzi, że chodziło o całkowicie dobrowolny seks, o „normalny akt miłości" i zaprzecza popełnieniu przestępstwa.

Według aktu oskarżenia seks zaczął się dobrowolnie, by potem przerodzić się w przemoc. Jean Claude Arnault poprzez mocne chwycenie kobiety za kark zmusił ją do brutalnego, oralnego seksu. Kobieta nie mogła uwolnić się z uścisku. Sąd orzekł, że „poza wszelkimi wątpliwościami" chodzi tu o gwałt.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów