Rozprawa dotyczyła wydarzeń z 2011 r. i toczyła się za zamkniętymi dzwiami.Arnault, obywatel francuski, twierdzi, że chodziło o całkowicie dobrowolny seks, o „normalny akt miłości" i zaprzecza popełnieniu przestępstwa.
Według aktu oskarżenia seks zaczął się dobrowolnie, by potem przerodzić się w przemoc. Jean Claude Arnault poprzez mocne chwycenie kobiety za kark zmusił ją do brutalnego, oralnego seksu. Kobieta nie mogła uwolnić się z uścisku. Sąd orzekł, że „poza wszelkimi wątpliwościami" chodzi tu o gwałt.
Czytaj także: Warto nagrywać akty seksualne
Przy okazji doszło też do dopochwowego aktu płciowego. Ponieważ kobieta z powodu zastosowania przemocy znajdowała się w stanie zagrożenia i odczuwała silny strach, nie miała jak się bronić. Tu jednak sąd sztokholmski uwolnił pozwanego od zarzutów, ponieważ uznał, że kobieta nie znajdowała się w „stanie bezwolnym" (w czasie gdy wydarzenie miało miejsce, prawo tego wymagało, by móc oskarżyć o gwałt). W 2013 r. prawo zaostrzono. Według ekspertów prawdopodobnie sąd wtedy wydałby wyrok skazujący.
W procesie brak było technicznych dowodów. Stanowiły je za to wiarygodne, pełne detali zeznania powódki, świadków, m.in psychoterapeutów, przyjaciólki i byłego chłopaka ofiary. Dowodami były też notatki w karcie zdrowia z wizyty złożonej w klinice w 2011 r.