Nie minął jeszcze rok, a sztandarowy program rządu Beaty Szydło już trafił do Trybunału Konstytucyjnego. To za sprawą samotnej matki, która, choć miesięczne zarabia średnio ok. 1615 zł netto, nie dostała 500 zł na pierwsze dziecko, bo przekroczyła kryterium dochodowe o... 7,82 zł. Tymczasem dochód na członka rodziny nie powinien przekraczać 800 zł. Wszystko przez to, że pracodawca wypłacił kobiecie jednorazową nagrodę za pracę. Straciła więc 6 tys. zł, jakie mogłaby uzyskać rocznie z 500+.
Kobieta uznała, że to niesprawiedliwe, i poskarżyła się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku. A ten nabrał wątpliwości co do konstytucyjności zasad przyznawania tego świadczenia. Uznał, że przez nieelastyczne kryterium dochodowe sytuacja osób zarabiających podobnie może być bardzo zróżnicowana, a wykluczenie skarżącej z kręgu świadczeniobiorców może być niezgodne z zasadą sprawiedliwości społecznej. WSA wystąpił więc z pytaniem w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego.
Co na to Ministerstwo Rodziny? – Traktujemy wszystkie rodziny jednakowo bez względu na to, czy są to rodziny patchworkowe, samotne matki czy małżeństwa. W zasadach programu 500+ nie można się doszukać dyskryminacji – uważa wiceminister Bartosz Marczuk.
Ekspertom jednak zasady przyznawania 500+ wydają się niesprawiedliwe. Zwłaszcza że do świadczenia na drugie i kolejne dziecko uprawnione są osoby w bardzo dobrej sytuacji majątkowej, bo tu dochód nie ma znaczenia.
– Przy okazji przeglądu funkcjonowania ustawy trzeba się zastanowić, jak wsparcie działa w stosunku do najuboższych i najbogatszych. Warto spojrzeć na nie przez pryzmat sprawiedliwości społecznej – uważa prof. Genowefa Grabowska, konstytucjonalistka. I dodaje, że sztywne kryterium dochodowe przy przyznawaniu wsparcia na pierwsze dziecko może być krzywdzące.