Czy po Merkel w Niemczech zapanuje socjalizm

Lewicowi Zieloni mają nadzieję, że za rok będą rozdawać karty w niemieckiej polityce. Na razie flirtują z populizmem.

Aktualizacja: 24.11.2020 21:22 Publikacja: 23.11.2020 19:28

Angela Merkel jest kanclerzem od 15 lat. Za rok ma przejść na polityczną emeryturę

Angela Merkel jest kanclerzem od 15 lat. Za rok ma przejść na polityczną emeryturę

Foto: AFP

Gwarantowany dochód podstawowy dla wszystkich obywateli, prawo wyborcze od 16. roku życia, jeszcze bardziej ambitne cele w sprawie ochrony klimatu oraz nowe pomysły w sprawie demokracji bezpośredniej – takie są nowe i w pewnym sensie zaskakujące decyzje zjazdu ugrupowania Zielonych. Zapachniało nieco marksizmem z domieszką populizmu, bo stawka dla Zielonych nigdy jeszcze w ich 40-letniej historii nie była tak wysoka.

Są od dawna sondażowo drugą partią w Niemczech i niewiele wskazuje na to, aby do wyborów parlamentarnych wczesną jesienią przyszłego roku mieli utracić swą pozycję. Nie można więc wykluczyć, że przyszłym kanclerzem RFN nie będzie 51-letni Robert Habeck, współprzewodniczący Zielonych. Uważa się, że miałby więcej szans niż 39-letnia Annalena Baerbock, jego polityczna partnerka na czele partii (u Zielonych, podobnie jak w innych lewicowych partiach w Niemczech, a także w skrajnie prawicowej AfD, jest podwójne przywództwo – Doppelspitze).

Dlatego też trzydniowy zjazd partii wywołał wielkie zainteresowanie. – Ostatecznie, zgodnie z planem, potwierdził program lewicowy, ale otwarty na propozycje z wszystkich stron – podsumował konserwatywny dziennik „Die Welt".

1200 euro dla każdego

Zjazd odbywał się wirtualnie, ale przegłosowane uchwały są jak najbardziej realne. Staną się częścią programu wyborczego. Niemieckie media są zgodne, że podjęte na zjeździe decyzje należy czytać przede wszystkim jako przygotowanie do przejęcia władzy.

Wielką dyskusję wywołał przedstawiony przez kierownictwo ugrupowania projekt zastąpienia licznych świadczeń socjalnych znanych jako Hartz IV jednym gwarantowanym transferem pieniężnym. To jednak nie spodobało się większości uczestników zjazdu. Przegłosowany został projekt konkurencyjny w postaci kontrowersyjnego, czyli bezwarunkowego dochodu podstawowego (BDP) rozumianego jako „idea zasadnicza".

Oznacza to w teorii, że wszyscy obywatele Niemiec mieliby prawo do miesięcznych świadczeń bez konieczności pracy czy jakichkolwiek innych warunków i bez względu na stan majątkowy. W grę mogłoby wchodzić 1200 euro miesięcznie.

Zieloni nie byli do tej pory zwolennikami tak rewolucyjnych rozwiązań. Nadal są od nich daleko mimo przyjętych na zjeździe decyzji. – Nie ma znaczenia, jaką nazwą opatrzy się pakiet świadczeń socjalnych i tak się nic nie zmieni, bo w Niemczech wszyscy znajdujący się w potrzebie mają już od dawna zagwarantowaną pomoc państwa – mówi nam jeden z berlińskich obserwatorów z niemieckich kręgów dyplomatycznych.

Niemal 6 mln obywateli Niemiec otrzymuje obecnie świadczenie, z czego jedynie jedna trzecia jest bez pracy. Pozostali korzystają z systemu dopłat do dochodów, jeżeli są one poniżej minimum socjalnego.

– Wygląda to wszystko na flirt z socjalizmem, ale w gruncie rzeczy mamy do czynienia raczej z pragmatyzmem w obliczy zbliżających się wyborów do Bundestagu – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Werner Patzelt, politolog z uniwersytetu technicznego w Dreźnie.

Eksperyment berliński

Podobnie rzecz się ma z bezprecedensowym w skali światowej projektem wprowadzenia w Berlinie limitu czynszów mieszkalnych, co skutkuje od poniedziałku obniżeniem opłat dla 340 tys. mieszkańców stolicy Niemiec. Zieloni są w Senacie, rządzie miasta-landu, partnerami koalicyjnymi SPD oraz postkomunistycznej Lewicy (Die Linke).

Decyzją Senatu czynsze zostały zamrożone na poziomie z 18 czerwca 2019 roku i wprowadzony został zakaz podnoszenia ich przez pięć lat. Taka jest odpowiedź władz miasta na rosnące od lat gwałtownie czynsze, w sytuacji gdy ponad cztery piąte mieszkańców miasta nie jest właścicielami zamieszkiwanych lokali.

Mowa jest też o wywłaszczeniu koncernów, które wykupiły w poprzednich latach w sumie 250 tys. mieszkań municypalnych. Był to w dużej części spadek po NRD. Właściciele zaskarżyli decyzję do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, udowadniając, że nie tylko narusza to ich prawa, ale i stanowi niedopuszczalną ingerencję w niemiecki model gospodarki rynkowej.

– Nie ma innego wyjścia w sytuacji, gdy rynek nie funkcjonuje prawidłowo – udowadniał Robert Habeck,współprzewodniczący Zielonych. Jego zdaniem ustalenie limitu wysokości czynszów to nie socjalizm, ale pragmatyzm.

Rozstrzygnięcie za rok

Nikt nie ma wątpliwości, że Zieloni mają niemałe szanse na objęcie władzy w Niemczech w przyszłym roku, kiedy skończą się rządu CDU/CSU i SPD.

Już kanclerz Angela Merkel czyniła przygotowania do koalicji z Zielonymi przed poprzednimi wyborami w 2017 roku, otwierając drogę do przyjęcia przez Bundestag ustawy o małżeństwach homoseksualnych. Bawarska CSU nie ma już od dawna nic – albo prawie nic – przeciwko. Ale w takim przypadku Zieloni nie mogliby liczyć na stanowisko kanclerza, gdyż CDU z obecnym ponad 30-proc. poparciem są partią silniejszą od ugrupowania Habecka i Baerbock (ok. 20 proc. głosów). Zgoła inaczej wyglądałaby sytuacja w wypadku koalicji Zielonych z SPD i Die Linke, czyli jak obecnie w stolicy. W takiej konstelacji Zieloni byliby największą siłą z kanclerzem na czele.

Wiele zależy od tego, jak daleko CDU mogłaby pójść na kompromisowe rozwiązania w koalicji z Zielonymi. Już bez Angeli Merkel.

Gwarantowany dochód podstawowy dla wszystkich obywateli, prawo wyborcze od 16. roku życia, jeszcze bardziej ambitne cele w sprawie ochrony klimatu oraz nowe pomysły w sprawie demokracji bezpośredniej – takie są nowe i w pewnym sensie zaskakujące decyzje zjazdu ugrupowania Zielonych. Zapachniało nieco marksizmem z domieszką populizmu, bo stawka dla Zielonych nigdy jeszcze w ich 40-letniej historii nie była tak wysoka.

Są od dawna sondażowo drugą partią w Niemczech i niewiele wskazuje na to, aby do wyborów parlamentarnych wczesną jesienią przyszłego roku mieli utracić swą pozycję. Nie można więc wykluczyć, że przyszłym kanclerzem RFN nie będzie 51-letni Robert Habeck, współprzewodniczący Zielonych. Uważa się, że miałby więcej szans niż 39-letnia Annalena Baerbock, jego polityczna partnerka na czele partii (u Zielonych, podobnie jak w innych lewicowych partiach w Niemczech, a także w skrajnie prawicowej AfD, jest podwójne przywództwo – Doppelspitze).

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne