W Mołdawii zwyciężają politycy proeuropejscy

Po raz kolejny proeuropejscy politycy biorą górę w jednym z najbiedniejszych krajów Europy.

Publikacja: 16.11.2020 18:24

Maia Sandu, była premier, pokonała w wyborach urzędującego prezydenta Igora Dodona

Maia Sandu, była premier, pokonała w wyborach urzędującego prezydenta Igora Dodona

Foto: AFP

Była premier Mołdawii Maia Sandu wygrała w drugiej turze wybory prezydenckie z dotychczasowym prorosyjskim szefem państwa Igorem Dodonem.

Cztery lata temu przegrała z nim siedmioma punktami procentowymi, tym razem pokonała go z prawie dwukrotnie większą przewagą. – Znów zagłosowały na nią większe miasta, młodzież i duże, mołdawskie diaspory w europejskich krajach. Dodonowi nie wystarczyło wsparcie rejonów wiejskich i diaspory w Rosji – podsumował jeden z analityków.

Emigracja i korupcja

Prawie jedna szósta wyborców głosowała poza granicami, wskazując na największy problem biednego kraju – emigrację zarobkową. – Po 1991 roku straciliśmy trzecią część ludności (...). Jak tak dalej pójdzie, w kraju pozostanie 1,5 mln emerytów i on po prostu zniknie – powiedział przed wyborami w jednym z wywiadów Igor Dodon.

Jego remedium na problem są bliskie związki z Rosją. Maia Sandu zaś domaga się „deoligarchizacji i walki z korupcją". Samego Dodona oskarża o to, że moskiewską pomoc gospodarczą rozdziela między zaprzyjaźnione firmy. W odpowiedzi szef państwa zarzucił jej w kampanii wyborczej populizm oraz nacjonalizm, korzystając z tego, że jeszcze będąc ministrem oświaty Sandu wśród innych reform szkolnictwa zmieniła naukę języka rosyjskiego z obowiązkowej na fakultatywną.

Teraz była premier oskarża też prezydenta o „sztuczne dzielenie kraju na proeuropejską i prorosyjską część". Ale przed wyborami ona sama otrzymała poparcie szefa największej frakcji europarlamentu Donalda Tuska, kanclerz Angeli Merkel i prezydenta sąsiedniej Rumunii Klausa Iohannisa. A z kolei na ręce Dodona wpłynęło kilka milionów dolarów rosyjskiej pomocy „na rozwój rolnictwa". Od razu oskarżono go o dokonanie takiego jej rozdziału, który miał wzmocnić jego poparcie w wiejskich rejonach. I bez tego urzędujący szef państwa stał się symbolem korupcji, skłaniając znaczną część wyborców do głosowania przeciw niemu.

Żal prezydenta

Maia Sandu jest zaś gwarantem polepszenia stosunków z najbliższymi sąsiadami: Ukrainą i Rumunią. Dodon zraził Kijów uznając rosyjską aneksję Krymu (parlament jednak nie pozwolił mu uczynić tego oficjalnie). Bukareszt z kolei wszyscy prorosyjscy politycy kraju uważają za główne zagrożenie swego bytu. Ale Rumunia jest wraz z Rosją najważniejszym partnerem handlowym i dawcą różnych form pomocy. Prezydentura Dodona bardzo utrudniała rozwijanie nawet kontaktów gospodarczych. Była premier zaś podkreśla, że Mołdawianie mówią po rumuńsku, mimo że w konstytucji za język kraju uznano mołdawski. Wypowiedzi na temat języka też były powodem oskarżeń o nacjonalizm.

– Żałuję, że pozwoliłem Sandu zostać premierem i podpisałem dekret o jej nominacji. (...) Teraz chce zostać prezydentem, bo tam (na urzędzie prezydenckim – przyp. red.) nie będzie żadnej odpowiedzialności – powiedział przed wyborami nieco samokrytycznie Igor Dodon.

Mołdawski prezydent pełni w zasadzie tylko funkcje reprezentacyjne, jest całkowicie uzależniony od parlamentarnej większości. Przekonał się o tym boleśnie sam Dodon, którego kilkakrotnie zawieszano w wykonywaniu obowiązków, gdy nie chciał podpisać uchwalonych ustaw.

Jednak obecnie rozpada się parlamentarna większość skupiona wokół byłego ugrupowania Dodona Partii Socjalistów. Od czerwca brakuje im jednego głosu do uzyskania większości w głosowaniach. Sandu już obiecała doprowadzić do przedterminowych wyborów.

Ich ewentualny wynik jest niewiadomą. Od ponad dekady (gdy w wyniku rozruchów odsunięto komunistów od władzy) krajem naprzemiennie rządzą ugrupowania proeuropejskie i prorosyjskie. Te pierwsze skompromitowały się jednak w pierwszej połowie dekady z powodu ogromnych afer finansowych. Obecnie zastąpił je prezydent Dodon jako obiekt oskarżeń o korupcję. Eksperci dodatkowo podkreślają, że kraj przechodzi przez kolejny kryzys polityczny połączony z gospodarczym wywołanym przez pandemię: PKB Mołdawii spadło aż o 14 proc.

Była premier Mołdawii Maia Sandu wygrała w drugiej turze wybory prezydenckie z dotychczasowym prorosyjskim szefem państwa Igorem Dodonem.

Cztery lata temu przegrała z nim siedmioma punktami procentowymi, tym razem pokonała go z prawie dwukrotnie większą przewagą. – Znów zagłosowały na nią większe miasta, młodzież i duże, mołdawskie diaspory w europejskich krajach. Dodonowi nie wystarczyło wsparcie rejonów wiejskich i diaspory w Rosji – podsumował jeden z analityków.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Adrian Zandberg o Szymonie Hołowni: Przekonał się na czym polega "efekt Streisand"
Polityka
Donald Tusk: Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna jest realna. Musimy być gotowi
Polityka
Wyłączanie spod sankcji. KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce
Polityka
Zaskakujący kandydaci z PO na prezydenta Warszawy po Rafale Trzaskowskim
Polityka
Polityka na Wielkanoc: dlaczego coraz trudniej kreować tematy