Donald Tusk otrzymywał ciosy za błędy i zaniechania swoich podwładnych – ministra transportu Sławomira Nowaka, który „mógł jednego dnia zamknąć linie OLT, ale tego nie zrobił" (w efekcie 120 mln zł klientów przetransferowano do linii, które upadły), oraz Andrzeja Parafianowicza, wiceministra finansów i generalnego inspektora kontroli skarbowej, który przymykał oczy na fakt, że Amber Gold unikał latami płacenia podatków (Parafianowicz ma za to sprawę w prokuraturze z doniesienia komisji).
Tusk musiał się tłumaczyć także za Jacka Cichockiego, byłego ministra spraw wewnętrznych w jego rządzie (szefa jego kancelarii i sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych), nie tylko za nieefektywne i spóźnione działania ABW, ale głównie za to, że nie ostrzeżono jego syna Michała Tuska przed pracą w liniach OLT (należały do grupy Amber Gold).
Tusk, choć to pytanie pojawiało się wiele razy, ani razu nie przyznał, że służby zawiodły nie tylko Polaków, ale także jego samego. Dlaczego? Bo przyznałby wtedy, że źle nadzorował instytucje, które mu podlegały – a o to chodziło PiS.Przyciskany przyznał, że on i jego rodzina powinni mieć ochronę kontrwywiadowczą.
Nie było parasola?
Czego dowiedzieliśmy się z przesłuchania, które miało być wielkim finałem dla komisji?
Tusk powtórzył, że odradzał synowi pracę dla lotniska w Gdańsku, a o pracy dla OLT dowiedział się z mediów. Zapewnił, że nigdy nie kazał nikomu zaniechać wyjaśnienia kwestii obecności jego syna w OLT – takie zeznania złożył funkcjonariusz ABW z Gdańska, zakaz miał wydać jego przełożony. – Nie mam z tym nic wspólnego. W moim oczywistym interesie było wyjaśnić sprawę syna – mówił Tusk.
Miał pretensje do członków komisji z PiS, iż „sugerują, że jest coś na rzeczy". – Dlaczego udajecie, że chcecie wyjaśnić prawdę? Wam jest potrzebny ten spektakl – denerwował się były premier. Miał pretensje do przewodniczącej Wassermann, która mówiła, że „oszust wykorzystał jego syna jako słupa". Oceniał, że jego syn nie był „parasolem ochronnym" dla Marcina P., bo „spółka spokojnie sobie działała, gdy Tusk w niej nie pracował".