Rzeczpospolita: W czwartek odtajniono nowe dokumenty dotyczące zabójstwa Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Dlaczego śmierć 35. prezydenta Stanów Zjednoczonych nadal budzi tyle kontrowersji?
Prof. Bohdan Szklarski: Kennedy był prezydentem szczególnym. Młodym, inteligentnym, komunikatywnym – pierwszym tak medialnym prezydentem USA. Miał wysoką kulturę osobistą, niepowtarzalny styl. W jego micie najważniejsze jednak jest to, że był zwiastunem nowych czasów. Prezydentem przełomu. Kennedy mówił Amerykanom, że są stworzeni do wielkich rzeczy. Słynne hasło „Yes, we can" Obama wziął właśnie od niego.
Po zamachu w Dallas śladami Johna miał podążyć jego młodszy brat, Robert. Jednak i on zginął w tragicznych okolicznościach. Został zastrzelony w 1968 roku w Los Angeles. Jakie były różnice między braćmi?
John był idealistą, a Robert twardym, pragmatycznym i sprytnym graczem; on był trochę – zachowując proporcje – jak Zbigniew Ziobro. Śmierć Roberta wzmocniła mit Kennedych. Przypomnę, że rok 1968 był dla Ameryki bardzo trudny: niepowodzenia w Wietnamie, deficyt budżetowy, wewnętrzny terroryzm, zamieszki na ulicach. W Stanach Zjednoczonych panował niepokój i chaos.
John i Robert nie są jedynymi członkami rodziny Kennedych, którzy tragicznie zginęli. Niektórzy mówią nawet o rodzinnej klątwie.