Rządzący od ponad ćwierćwiecza białoruski przywódca Aleksander Łukaszenko miał okazję poznać szóstego już prezydenta Ukrainy. Udał się w piątek do Żytomierza, gdzie w ramach Forum Regionów Białorusi i Ukrainy spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim. Była to chyba najzabawniejsza impreza polityczna, która miała miejsce w ostatnich miesiącach za naszą wschodnią granicą. Wszystko zaczęło się, gdy Łukaszenko odłożył kartkę z napisanym porozumieniem. Najpierw pomylił Ukrainę z Rosją, a gdy Zełenski go poprawił, Łukaszenko zażartował: „Myślałem już, że nazwałem pana Władimirem Władimirowiczem (chodzi o Putina – red.)". Kolejny raz śmiech wybuchł na sali, gdy prezydent Białorusi zaproponował ukraińskiemu przywódcy stuknięcie się szklankami z wodą. – Pijemy to, co postawili – rzucił.

– Cokolwiek by mówili politycy wokół nas, nikt nie pozwoli nam bardzo mocno się przyjaźnić. Niestety świat działa na zasadzie „dziel i rządź" – mówił. – Będziemy nie tylko pod presją z tamtej strony (chodziło o Rosję – red.), ale i ze strony Zachodu – dodał . Gdy Zełenski mówił o integralności terytorialnej Ukrainy, ukraińskim Krymie i Donbasie, Łukaszenko bił brawa. Zełenski z kolei nazwał Białoruś „wiarygodnym partnerem" i podziękował za działania „na rzecz pokoju na Ukrainie".

Konkretów też nie zabrakło. Wartość podpisanych w ramach forum kontraktów biznesowych wyniosła ponad pół miliarda dolarów. Jednym z najważniejszych i najbardziej omawianych jest budowa rzecznego portu w białoruskiej miejscowości Niżnije Żary nad Dnieprem, tuż przy granicy z Ukrainą. Kilka dni temu Mińsk zatwierdził plan inwestycyjny i ma wydać na to 64 mln dol. Dzięki temu Łukaszenko chce otrzymać dostęp do Morza Czarnego. Białoruska rządowa gazeta „Biełaruś Siegodnia" (była „Sowiecka Białoruś") zdradza, że po białoruskiej stronie zostaną wybudowane centrum logistyczne i odpowiednia sieć kolejowa i trasy samochodowe. Tymczasem ukraińskiej stronie w realizacji projektu ma pomóc Turcja, która już zadeklarowała zainteresowanie. „Gdyby to się udało, Białoruś byłaby o wiele bardziej niezależna od Rosji. Mogłaby np. sprowadzać promami ropę. Obecnie nie może porozumieć się z Rosją co do jej ceny. Mińsk mógłby dostarczać tą drogą gotowe paliwo i inne swoje towary na Ukrainę oraz innych krajów poprzez Morze Czarne" – pisze.

Łukaszenko posunął się jeszcze dalej i zaproponował Zełenskiemu wspólną produkcję rakiet. Białoruski przemysł zbrojeniowy – jak stwierdził – chętnie „skorzystałby z ukraińskiego doświadczenia". Ukraińskie media spekulują, że był jeszcze jeden temat: za zamkniętymi drzwiami. Podobno Łukaszenko miał powtórzyć w rozmowie z Zełenskim swoją niedawną propozycję rozmieszczenia białoruskich żołnierzy na niekontrolowanym przez Kijów odcinku granicy z Rosją. Moskwa nie jest tym zainteresowana, Kijów na razie milczy.

– Znajdująca się w sojuszu militarnym z Rosją Białoruś proponuje współpracę wojskową Ukrainie, która oficjalnie uznaje Rosję za agresora i okupanta. Łukaszenko po raz kolejny chce zdenerwować Kreml i doprowadzić do kłótni. Wszystko po to, by w konsekwencji dostać tanie rosyjskie surowce. Czy taki sojusznik jest nam potrzebny – mówi „Rzeczpospolitej" Andriej Suzdalcew z prestiżowej Wyższej Szkoły Ekonomii w Moskwie. – W grudniu ma zostać podpisany program dalszej integracji Białorusi i Rosji. Łukaszenko postanowił zwiększyć stawki – dodaje.