Jak mówił wczoraj Jarosław Kaczyński, nie chodzi o przyjęcie tej czy innej liczby cudzoziemców, tylko o to, że - według niego - istnieje poważne niebezpieczeństwo, że zostanie uruchomiony pewien proces. Skrótowo - mówił Kaczyński - można go opisać tak, że najpierw liczba cudzoziemców gwałtownie się zwiększy, następnie nie będą oni przestrzegać, bo nie chcą naszego prawa i naszych obyczajów, i - równolegle - będą narzucać, w agresywny sposób, w przestrzeni publicznej swoją wrażliwość i swoje wymogi w różnych dziedzinach życia. Czytaj więcej

Z wypowiedzią prezesa PiS zgodziła się Krystyna Pawłowicz.  - Ja się czuję zagrożona i uważam, że prezes Kaczyński bardzo dobrze ujął obawy. Nie tylko moje. Łatwo jest powiedzieć osobie, która nie wie, czy pani Kopacz walczy o jakieś stanowisko w Unii Europejskiej. Jeśli pan Tusk ją na sekretarkę tam zabierze, to może się czuć niezagrożona. My się czujemy zagrożeni i wiem, że pan to właśnie da. Sekretarka u króla Ubu - powiedziała w rozmowie z Superstacją.

Jako przykład nieprzyjemności ze strony muzułmanów wymieniła swoje zagraniczne wizyty. - Nieprzyjemnie Palestyńczycy się zachowywali. Oczywiście nie wszyscy. Jakoś zaczepiali, dzieci podchodziły, pociągały, szczypały. Nie było to przyjemne - mówiła.

- Nie chciałabym być osobą, której główka gdzieś na jakimś płocie na przykład w Brukseli przy nieruchomości pana Donalda gdzieś jest zatknięta - dodał Pawłowicz.