– Od marca nie możemy nic zrobić. Jesteśmy quasi-sądem dla posłanek i posłów, ale rozpatrzenie wniosków o ich ukaranie stało się niemożliwe – mówi przewodnicząca Komisji Etyki Poselskiej Monika Falej z Lewicy. W jej komisji na rozpatrzenie czeka już ponad 40 spraw. Niektóre dotyczą czołowych polityków PiS, m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Ryszarda Terleckiego czy Joanny Lichockiej, która pokazała wulgarny gest na sali obrad.
Monika Falej zauważa, że jej komisja liczy zaledwie czterech posłów i jest najmniejsza w Sejmie. Jednak zdaniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek z PiS jej częste posiedzenia wiązałyby się ze zbyt dużym zagrożeniem epidemiologicznym. Dlatego od wybuchu pandemii Covid-19 zwołała ich tylko trzy, w tym jedno w celu wyboru tematów kontroli dla NIK, a drugie – w sprawie planu pracy komisji.
I nie jest to jedyna komisja, której szefowie narzekają na praktyki marszałek. Robią to w zasadzie wszyscy przewodniczący związani z opozycją.
Przed wybuchem pandemii to właśnie oni mieli największy udział w zwoływaniu podległych sobie organów. Zmieniło się to wraz z nowelizacją regulaminu Sejmu z końca marca. Przewiduje, że po wprowadzeniu stanu epidemii zarówno posiedzenia Sejmu, jak i komisji odbywają się „z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej umożliwiających porozumiewanie się na odległość". Głosi też, że komisje zwołuje marszałek.
Jak wygląda realizacja tego przepisu? Centrum Informacyjne Sejmu przekonuje, że odmowy stanowią margines. „Od 27 marca do 23 lipca odbyło się 185 posiedzeń komisji zwołanych przez marszałek Sejmu w trybie art. 198j ust. 2 regulaminu Sejmu. W 11 przypadkach marszałek Sejmu odmówiła zgody na zwołanie posiedzenia, a w 9 modyfikowała termin posiedzenia" – wyjaśnia CIS. I zaznacza, że propozycje posiedzeń, których nie uwzględniła marszałek Witek, „nie są traktowane jako odrzucone definitywnie".